wtorek, 29 marca 2011

Bernhard Schlink - Lektor


autor: Bernhard Schlink
tytuł: Lektor
wydawnictwo: Muza
rok wydania: 2009
ilość stron: 168
ocena6 / 6



Niezwykle trudno pisać mi o tej książce. Dlaczego? Sama zadaję sobie to pytanie. Chyba nie spodziewałam się, że ta z pozoru niewinnie wyglądająca książka zostawi po sobie  tyle przemyśleń i rozważań.

Tytułowym lektorem jest Michael Berg, 15 letni chłopiec chory na żółtaczkę. Pewnego razu osłabiony, wycieńczony chorobą zwymiotował na chodnik. Z pomocą przyszła pewna kobieta, zajęła się nim, umyła i odprowadziła go do domu. Matka Michaela dowiedziawszy się o tej historii nakazała synowi kupić kwiaty i pójść do owej kobiety z podziękowaniami. Gdyby wiedziała co spotka jej syna, z pewnością podjęłaby inne kroki. Ale stało się. Michael z bukietem kwiatów trafił na Bahnhoftrasse. Tak rozkwitł romans nastolatka z 36letnią Hanną Schmitz. Połączyła ich namiętność i fala pożądania. Kobieta była mentorem i nauczycielem, zagłębiła Michaela w tajniki miłości, przy niej zatracał się i spełniał.
Seks stał się ich codziennością tak jak czytanie książek - rytuał i nowo odkryta pasja. Michael codziennie na głos czytał dzieła wybitnych pisarzy.

I nagle wszystko się skończyło. Hanna wyjechała. Bez słowa pożegnania, bez podania nowego adresu i powodu. Michaelowi w jednej sekundzie runął cały świat, ból i rozpacz były nie do zniesienia. Minęły lata, tęsknota i rozdarcie z czasem osłabły a Hanna stała się wspomnieniem. Aż do dnia ich ponownego spotkania. Micheal jako student prawa uczestniczył w procesie byłych oficerek SS. Doznał szoku gdy wśród oskarżonych rozpoznał swą dawną kochankę.
Kobieta ukrywa niejedną tajemnicę. Hanna musi się otworzyć i ujawnić swój sekret. Niestety, przyznanie się do własnych wad i słabości okazuje się być zbyt trudnie i wstydliwe…

Przepiękna, wartościowa powieść poruszająca tak bliskie człowiekowi problemy miłości, cierpienia i rozstania.
„Lektora” czytałam celowo w dniu emisji filmu w TV, by na świeżo porównać treść książki odzwierciedloną na ekranie. Skończyłam lekturę i … nie chciałam już oglądać filmu. Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, wolałam zachować w pamięci obraz historii wykreowany przez mą wyobraźnię.
Czytaliście tę książkę? Oglądaliście film? Podzielcie się proszę Waszymi odczuciami i spostrzeżeniami :)

###

Wybaczcie mi proszę owy zastój blogowy. Dwie moje prace opierają się na czytaniu i pisaniu, na czytanie dla przyjemności czasu jak na lekarstwo. Byle do maja. Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 22 marca 2011

Kristina Ohlsson - Odwet

autor: Kristina Ohlsson
tytuł: Odwet
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
rok wydania: 2011
ilość stron: 400
ocena4.5 / 6



Często sięgam po kryminały i thrillery. Dobre książki z tych gatunków są idealną odskocznią od problemów dnia codziennego. Zaczynam czytać… i zapominam o nie cierpiących zwłoki obowiązkach na „już i teraz”.
Literatura skandynawska cieszy się coraz większą popularnością. Mankell, Larsson, Nesbo Läckberg, Marklund, Edwardson to tylko kilka nazwisk powszechnie znanych i poczytywanych autorów. Na fali rosnącego zainteresowania kiełkują nowe talenty, mam więc przyjemność przedstawić Wam nowy talent pisarski w osobie Kristiny Ohlsson.

Odwet jest drugą książką w dorobku autorki. Pierwsza, Niechciane została wydana w 2010 roku i jest pierwszą w cyklu Fredrika Bergman. Niepotrzebnie obawiałam się rozpoczęcia przygody od drugiego tomu, przybliżeni przez autorkę bohaterzy pozwalają na szybką orientację we wzajemnych relacjach i wydarzeniach.

Wydział śledczy sztokholmskiej policji otrzymuje do rozwiązania dwie sprawy. Pierwsza dotyczy śmierci starszego małżeństwa, Jakoba i Marji Ahlbin, znalezionych martwych w swej sypialni. Jak wynika ze wstępnego raportu, mężczyzna najpierw zastrzelił swą żonę później siebie. Pozostawiony pożegnalny list ma potwierdzać ów czyn. Jak Jakob napisał, ich starsza córka Karolina zmarła dwa dni wcześniej wskutek przedawkowania heroiny. On sam był ciężko chory, cierpiał na przewlekłą depresję i nie widział sensu by dalej żyć.
Sąsiedzi, którzy znaleźli ciała, nie mogą jednak uwierzyć w tę wersję zdarzeń. Według nich Jakob nigdy nie dopuściłby się do tego czynu. Był pastorem w Kościele Szwedzkim, niezwykle zaabsorbowanyn losem nielegalnych emigrantów napływających do Szwecji głównie z krajów arabskich. Jego wiara była zbyt silna by mógł zamordować swą żonę i popełnić samobójstwo.
Funkcjonariusze mają więc za zadanie bliżej przyjrzeć się owej sprawie, poza tym muszą też odszukać młodszą córkę państwa Ahlbin, Joannę, która prawdopodobnie nie wie o rodzinnej tragedii i nie można dopuścić by dowiedziała się o niej z prasy.

Druga sprawa wydaje się być rutynowym przypadkiem. Na jednej z ulic Sztokholmu znaleziono zwłoki mężczyzny śmiertelnie potrąconego przez samochód. Ofiara prawdopodobnie wtargnęła na jezdnię wprost pod jadący samochód a kierowca zbiegł z  miejsca zdarzenia.
Sprawę śmiertelnie potrąconego mężczyzny przejmuje Fredrika Bergman, rozwikłanie śmierci małżeństwa Ahlbin  otrzymują Peder Ryth i Joar Sahlin.
Nieoczekiwanie dwie, z pozoru różne i odrębne sprawy trafiają na wspólny tor a śledztwo przybiera nieoczekiwany obrót.

Wadą i jednocześnie zaletą owego kryminału jest akcja, nieśpieszna momentami opieszała jednak nie monotonna.
Pragnę jednak przestrzec, nie nastawiajcie się na klimat napięcia towarzyszący niemal od pierwszej do ostatniej strony. Poza typowym dochodzeniem autorka wprowadza nas także w zakamarki prywatnego życia funkcjonariuszy policji, które często jest bardziej skomplikowane i pogmatwane niż niejedno śledztwo.

„Odwet” jest dobrze skonstruowanym i wartym przeczytania kryminałem. Nie ma w nim niepotrzebnej, sztucznie zapełniającej objętość treści. Fani skandynawskiego kryminału z pewnością będą zadowoleni.

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl. Dziękuję



piątek, 18 marca 2011

Sebastian Fitzek - Klinika

autor: Sebastian Fitzek
tytuł: Klinika
wydawnictwo: G + J Gruner+Jahr
rok wydania: 2009
ilość stron: 280
ocena5 / 6
 
 

Sebastian Fitzek to gwiazda niemieckich thrillerów, wyczytamy z okładki. Nie mogę nie zgodzić się z owym osądem, co więcej, uważam, że jego niebanalne, świetnie skonstruowane thrillery są konkurencją dla skandynawskich i amerykańskich tworów tego gatunku.

Klinika to moje drugie spotkanie z autorem. Pierwsze, nad wyraz udane odbyło się podczas lektury Terapii, thrillera który normalnie wmiótł mnie w fotel, zaskoczył i zachwycił. Instynktownie, z uporem maniaka zaczęłam wyszukiwać kolejne tytuły autora, licząc na równie fenomenalną przygodę.

Na wstępie dostajemy ostrzeżenie „dalsza lektura jedynie pod nadzorem lekarza”.  Trzeba przyznać, iż autor umiejętnie potrafi wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Rozłożyłam się wygodnie na dywanie i zaczęłam czytać…
Akcja przenosi nas do kliniki psychiatrycznej Teufelsberg. Za oknem szaleje zawierucha śnieżna, z każdą godziną klinika odcina się od świata. Jednym z pacjentów jest Caspar, mężczyzna cierpi na amnezję, stracił pamięć, nie wie kim jest i jak się tu znalazł. W tym samym czasie media biją na alarm i ostrzegają przed bezwzględnym psychopatą, Łamaczem, który psychicznie wykańcza młode kobiety. ”Nikt ich nie zgwałcił. Nikt ich nie torturował. Nie zabił. Przytrafiło im się coś znacznie gorszego.”

Chwilę po nadawanych wiadomościach w klinice zaczynają dziać się dziwne, jednocześnie przerażające rzeczy. Gasną światła, blokuje się winda.  Awaria? A może ktoś usilnie próbuje zastraszyć personel kliniki. Niespodziewanie wszystko się wyjaśnia. Caspar znajduje Sophię, terapeutkę tejże kliniki z identycznymi objawami jak u ofiar Łamacza, złamaną psychicznie, martwą za życia. To już nie news z telewizji lecz okrutna prawda. Łamacz znajduje się na terenie kliniki. Zaczyna się wzajemna podejrzliwość i walka… na śmierć i życie…

W mojej opinii książka z początku zasługiwała na czwórkę z plusem, zmieniłam zdanie gdy ujrzałam coś, co w sobie zawiera. Nie wiem jakie dobrać słowa by wzbudzić Wasze zainteresowanie i jednocześnie nie zdradzić tajemnicy. Napiszę tylko, że na jednej ze stron znalazłam coś, co mnie zaskoczyło, wprawiło w osłupienie i gdyby nie fakt, że akurat leżałam na podłodze, pewnie spadłabym z krzesła. Brawa za niebanalny pomysł.

Bardzo dobry, godny polecenia thriller psychologiczny. Jeśli wydaje Ci się, że znasz rozwiązanie zagadki, masz rację – wydaje Ci się….

„Wyrzuć mnie, jeśli mnie potrzebujesz. Wróć po mnie, jeśli nie jestem ci już potrzebny ”




wtorek, 15 marca 2011

Oddam książkę...



Miało być tradycjonalnie, karteczkowo, ale żaden długopis nie chciał pisać ...
Oddam książkę w dobre ręce
a nie, najpierw policzę :)
Bellatriks poproszę o adres do wysyłki
Przy następych zakupach również o Was pomyślę 
Pozdrawiam :)

poniedziałek, 14 marca 2011

Michelle Moran - Nefertiti

autor: Michelle Moran
tytuł: Nefertiti
wydawnictwo: Sonia Draga
rok wydania: 2010
ilość stron: 448
ocena5.5 / 6

Cenię sobie książki, których lektura nie pozostawia mnie bierną, co więcej, obliguje do poszukiwania informacji, pogłębiania wiedzy. Książki, w których przygoda nie kończy się wraz z przeczytaniem ostatniego słowa w ostatnim zdaniu, przeciwnie, wkracza w stricte historyczny wymiar. Ostatnią książką, po której czułam potrzebę poszukiwania, uzupełniania informacji był Raj tuż za rogiem Llosy, po niej długo długo nic aż do teraz – do Nefertiti.


Skupmy się na treści książki. Jest 1351 rok przed narodzeniem Chrystusa. W Tebach dochodzi do wielkiej tragedii, z rąk swego młodszego brata ginie Totmes, książę Egiptu, następca tronu. Władza leży w rękach bratobójcy, księcia Amenhotepa a ten nie zamierza spocząć na laurach. Choć jest żonaty z Kiją, która nosi pod sercem jego dziecko, rozpoczyna poszukiwania pierwszej, najważniejszej żony. Wybór padł na piętnastoletnią Nefertiti.

Nefertiti –  w dosłownym znaczeniu oto pojawiła się piękność pochodziła z rodu królewskiego, była córką księżniczki, wnuczką królowej z Mitanni. Jej ojciec Aj był wezyrem, bratem królowej Teje, która łudziła się, że młodziutka Nefertiti będzie mieć w sobie tyle siły i oporu, że odwiedzie Amenhotepa od jego zgubnych decyzji.


 Tak się jednak nie stało. Amenhotep zostaje faraonem i porzuca wszystkie wyznawane do tej pory idee. Odrzuca wiarę w boga Amona i zaczyna czcić nikomu nieznanego Atona. Przyjmuje nowe imię Echnaton (blask słońca), nakazuje zamknięcie świątyni innych bogów i zniszczenie wszelkich śladów kultu Amona. Buduje Amarnę miasto słońca by przenieść tam stolicę z Teb. A Nefertiti? Tkwi u boku męża, wspiera go i rośnie w siłę. Apodyktyczna, zaborcza królowa Egiptu, wielbiona przez tłumy, ubóstwiana przez męża. Jak potoczą się losy tej, która z całych sił pragnie syna na następcę tronu a powija kolejne córki? I wreszcie, co stanie się z samym Egiptem, krajem pozbawionym wojska,
politycznie zaniedbanym, chylącym się ku upadkowi? 


Echnaton oddający cześć Atonowi


Koniec powieści nie przyniósł odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania, co więcej, odczułam niedosyt i nutkę zawodu. Na szczęście ów stan szybko przerodził się w żądzę wiedzy, sięgnęłam do historycznych źródeł by skonfrontować zaserwowaną mi dawkę informacji. Michelle Moran oddała nam powieść historyczną, bogatą w swej treści, choć nie do końca autentyczną. Minęły wieki, wiele z zagadek nie zostało wyjaśnionych, ich interpretacja choć różna nie do końca odzwierciedla rzeczywistość. Warto więc po lekturze Nefertiti zagłębić się w historii i jeszcze raz przywołać jej przeszłość.



Popiersie Nefertiti znajdujące się w Altes Museum w Berlinie


piątek, 11 marca 2011

być kobietą, być kobietą...




...bo każda okazja do zakupu książki jest dobra :)
Postanowiłam chwalić się moimi zdobyczami końcem każdego miesiąca, ale cóż  już wyczerpałam limit marcowy ... (i kwietniowy i majowy...)
Kilka  książek nabyłam jeszcze w lutym, miały okazję prezentować się na zdjęciach półek, a teraz uwieczniają się w stosie :)

zakupy własne + prezenty 

# kilka postów niżej pisałam o chwilowym zawieszeniu znajomości z Panią Lackberg. Jak widać "nigdy nie mów nigdy". Zostałam obdarowana Niemieckim Bekartem (V część sagi kryminalnej ). Muszę przeprosić się z autorką i ponownie wypożyczyć część III :)

#  Ogród Letni P. Simons -  taki jest finał blogowej zabawy "pokaż mi swoją biblioteczkę..." W Waszych biblioteczkach, pierwsze co rzucało mi się w oczy to owa trylogia, te trzy książki, pomarańczowa, niebieska i zielona...
Ale czemu zaczęłam od kupna ostatniej części? Pierwszą już czytałam - egzemplarz biblioteczny. Oczywiście, nie przeskoczę do czytania trzeciego tomu, będę zobligowana kupić drugą część. A kiedy ją zakupię, nie ma wyproś trzeba będzie dokupić pierwszy tom z wiadomego względu coby książkom smutno nie było ( udowodnione naukowo, statystycznie, potwierdzone przez Pablo :) ) Chyba minęłam się z powołaniem, powinanm studiować filozofię... 

# Kinga czyta King`a (bo lubi) Zielona mila z najnowszej kolekcji Albatrosa :) (mam nadzieję, że pojawi się nowe wydanie książki "To" )
Wielki Marsz - do czarnej kolekcji Prószyńskiego 

Shantaran -  Biblionetka mi poleciła :)  A tak na serio serio, czytałam kilka recenzji i czuję, że to świetna lektura
Lustra miasta - do kolekcji, obok Bękarta ze Stambułu. Madryt, Inkwizycja, będzie dobrze.
Bikini -J.L. Wiśniewskiego - Bardzo cenię sobie książki tego autora, zachęcona Waszymi recenzjami nie mogłam jej nie kupić. 

# Aleja Bzów - wygrana, wylosowana u Izuś jeszcze raz bardzo dziękuję :)
piękna niespodzianka w dodatku z autografem od autorki
Tak mi się buzia cieszyła, że następnego dnia odkryłam zmarszczki w kącikach ust... ;)



a sama obdarowałam bliskich ostatnio


Siedem lat później to zasługa Waszych recenzji  i pochlebnych opinii
Jeśli chodzi o Sycylijczyka- nie posiadałam się ze szczęścia kiedy Iza obwieściła mi radosną nowinę, Albatros wznowił wydanie książki.
Długo szukałam tej książki, księgarnie, antykwariaty... i allegro, gdzie ceny osiągały niebotyczną kwotę 100 zł.
Mam do Sycylijczyka ogromny sentyment, lata świetlne temu, kiedy książki były mi obojetne(?!), koleżanka pożyczyła, ba wcisnęła mi tę książkę. Po jej przeczytaniu nawróciłam się - czytelniczo :))

Dziękuję za uwagę, pozdrawiam i życzę miłego czytelniczego weekendu :)


oddam książkę w dobre ręce :)



Być może wprawne oko w powyższym stosie wypatrzyło podwójny egzemplarz niniejszej książeczki - Rachmunes - Viola Wein

z okładki
Bohaterem "Rachmunes" jest współczesny Izrael - pełna bolesnych konfliktów mieszanka kultur i narodów. Oprócz emigrantów z Polski, spotykamy tu starą Żydówkę z Jemenu, palestyńskich zamachowców i ich ofiary, chłopaka zarażonego podczas służby wojskowej tajemniczą chorobą skóry czy żydowskich gejów, wywodzących się niejednokrotnie z ortodoksyjnych rodzin, jak ów sanitariusz, któremu z racji odmienności odmówiono prawa do wykonywania zawodu i który zarabia na życie w objazdowych rewiach jako transwestyta.

"Drapieżne pióro i swadę narracyjną Autorka pokazała już w swoim debiutanckim Mezaliansie, nagrodzonym przez Fundację Kultury. Teraz pokazuje znacznie więcej: że jest bezkompromisowa w swym pisaniu i ma nadzwyczajną pamięć i wyobraźnię. Zdumiewające, jak ta pianistka z wykształcenia i emigrantka z 1968 roku potrafi odtworzyć świat nie tylko znany jej z dzieciństwa, lecz również sprzed urodzenia, świat ledwie zasłyszany z przekazów. Największą jednak wartością tej prozy jest jej surowość i ostrość, wola oddania prawdy aż do bólu, bez cienia sentymentu i taryfy ulgowej. Viola Wein nie owija niczego w bawełnę, wali prosto z mostu, zmusza do konfrontacji z rzeczami, o których wolałoby się nie myśleć albo zapomnieć. Tom nosi tytuł Rachmunes, co po żydowski znaczy "litość". Ta proza jest... bezlitosna. Nie oszczędza nikogo, nawet postaci ojca. Lektura tych opowiadań nie pozostawia obojętnym."


Zamówiłam 2 egzemplarze, jeden dla mnie a drugi dla Was, a ściślej dla jednej, wylosowanej osoby :)
Chętni proszeni są, jak ostatnio - o pozostawienie uśmiechu w komentarzu  :)
Losowanie we wtorek
Pozdrawiam  i życzę miłego weekendu :)

poniedziałek, 7 marca 2011

Katarzyna Michalak - Rok w Poziomce

autor: Katarzyna Michalak
tytuł: Poczekajka
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
rok wydania: 2010
ilość stron: 312
ocena5 / 6



W piątkowy wieczór stanęłam przed odwiecznym dylematem, którą z książek mam przeczytać? Thriller? Był ostatnio. Może coś z literatury faktu, biografia, pamiętnik? Nie, nie. Potrzebuję czegoś lekkiego, kobiecego, optymistycznego… tak, ta będzie idealna.

Była. Pełna ciepła, uczuć i marzeń. Gdyby lekarze przepisywali recepty na szczęście,   zamaszystym pismem nagryzmoliliby tylko jedno „Rok w Poziomce”. Jeszcze nie wiem jak dopracować problem z dawkowaniem,  bo racjonowanie i dozowanie pojedynczych stron nie wchodzi w grę.

Bohaterką powieści jest Ewa, 32letnia szara myszka, rozwódka, gnieżdżąca się w ciasnej, wynajmowanej kawalerce. Jej życie, choć szare, bure i nijakie, nie jest pozbawione marzeń. I wreszcie pewnego pięknego Ewa postanawia wziąć się w garść, wyjść z tej szczelnie zamkniętej skorupy i realizować swe pragnienia, rozpoczynając od największego – mały biały dom bez łap.
Poszukiwania zaowocowały, wujek Google dopomógł i po chwili, po drugiej stronie ekranu Ewa ujrzała dom ze swych marzeń (i snów). Teraz wystarczyło potrząsnąć skarbonką, skarpetą, kontem w banku i zainkasować oszczędności. Łatwo mówić, trudniej zrobić, tym bardziej że Ewa choć (teraz) wesoła, jest goła. Bez pieniędzy, bez pracy, bez szansy na kredyt. Z wybawieniem przychodzi Andrzej, najlepszy przyjaciel, ohydnie bogaty biznesmen, nieodwzajemniona miłość Ewy. Nie pożycza jej pieniędzy, daje coś więcej – ofertę pracy. Mężczyźnie marzy się własne wydawnictwo, ona ma zająć się jego zarządzaniem. Tak powstaje Impresja i nowe życie Ewy.

Kobieta chce wykorzystać daną szansę, rozpoczyna poszukiwania potencjalnych autorów. Zgłoszenia kandydatów, ich wyprodukowane w pocie czoła dzieła wywołały u  mnie niejedną salwę śmiechu.

Pośród licznych kandydatur zawieruszył się mail od „Tej Michalak”, która w imieniu swej przyjaciółki Karoliny przesłała pierwszy rozdział powieści. Opowiadanie zauroczyło wszystkich począwszy od Ewy, Andrzeja, ze mną włącznie. (Tak, tak, to oczekiwane „Lato w Jagódce”). Rozpoczęły się negocjacje z autorką i przygotowania do produkcji książki…

To wszystko? Bynajmniej! Losy Ewy są zawiłe, skomplikowane i pogmatwane. Dzisiejszy, 5365 odcinek Mody na sukces w porównaniu do historii naszej bohaterki jest tylko drobnym epizodem.
Z Poziomką w remoncie, bez prądu, wody i czajnika (ukradzionego przez podstępnych robotników), z ukochanymi psami pseudo obronnymi, z wampirem elektrycznym vel Tosią, z kimś w sercu i pod sercem Ewa zabierze Was w podróż ku niespełnionym do tej pory marzeniom.

Ktoś może powiedzieć, że powieść jest przerysowana, podkolorowana i trąca harlequinem., zgodzę się z tym. Ale czy to ważne? Czasem warto sięgnąć po taką współczesną bajkę, zagłębić się w lekturze i choć na chwilę zapomnieć o własnych troskach i problemach.

I szczerze, o ile w przypadku Chmielewskiej rzadko drgały mi kąciki ust, tak „ta Michalak” doprowadziła mnie płaczu (ze śmiechu). „Cnotka albo piechotka” rozłożyła mnie na łopatki.
Perypetie pani Marysi z osobowego, tej od 150 pączków z konfiturą, nie z różą! i ziemniaków Irga po trzy dwadzieścia.. czytałam już trzy razy… A co tam, idę sobie przeczytać po raz czwarty!

Po przeczytaniu kilku książek Kasi Michalak, śmiem przypuszczać, iż jest bardzo życzliwą ciepłą kobietą, kochająca przyrodę, zwierzęta, wrażliwą na ludzką krzywdę i cierpienie. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane poznać ją osobiście.
A na końcu chciałabym podziękować autorce za… Rzeszów. Skromne dwa zdania w książce a człowiek się uśmiecha jak na reklamie pasty Colgate. Tak niewiele a tak wiele.
Nie tylko Denzel swym teledyskiem (notabene za 40 tys. zł) może promować me rodzinne miasto (i pięknie położoną kostkę brukową…) Tylko nie bardzo rozumiem,  po cóż kilka razy padał na kolana przed całodobowym sklepem monopolowym… ;)


Katarzyna Michalak - Poczekajka & Zmyślona

autor: Katarzyna Michalak
tytuł: Poczekajka
wydawnictwo: Albatros
rok wydania: 2008
ilość stron: 320
ocena5,5 / 6


Po „Poczekajkę” sięgnęłam zaintrygowana teledyskiem, reklamującym omawianą książkę. Piękna, samotna kobieta, stara chałupa w strasznej dziurze zwanej Poczekajką i rycerz na koniu? I to ma być magia? Ano magia. Bo ta książka jest magiczna w swej prostocie i naturalności.

Ale po kolei. Patrycja, pani weterynarz z zawodu, czarownica z pasji, dość ma bezczynnego oczekiwania na księcia z bajki. Postanawia wyjść miłości naprzeciw. Wyjść, a właściwie wyjechać- w znaczeniu dosłownym. Za pomocą wahadełka i mapy, kieruje swe kroki w różne zakątki Polski, i świata - włączając nawet i Ukrainę. I tak wracając z kolejnej nieudanej wyprawy „za księciem” auto odmówiło posłuszeństwa i rozkraczyło się chcąc nie chcąc na środku dziczy, gdzie głucho wszędzie, cicho wszędzie. Patrycja - głodna, spragniona i zła, stanęła na drodze wyczekując pomocy. I owszem, wsparcie nadeszło, lecz nie był to bynajmniej książę na białym koniu lecz miejscowy chłopczyna na traktorze. Jak przystało na dżentelmena pomoc swą zaofiarował i auto na hak wziął. I takim sposobem Patrycja znalazła się w Poczekajce, gdzie jej oczom, ukazała się chatka z marzeń i snów.

I wtedy wszystko się zaczęło.

Oczarowana i zakochana (póki co w chatce), Patrycja postanawia zmienić całe swoje życie. Porzuca pracę w lecznicy, miejski tryb życia i wraz z Pandą – psem, przeprowadza się na łono natury. Wszystko zaczyna układać się po jej myśli. Otrzymuje posadę lekarza w zamojskim zoo. Perypetie pani doktor dostarczą czytelnikom niejednej okazji i do śmiechu i płaczu (też ze śmiechu). Patrysine życie nareszcie przybrało właściwy tor, do pełni szczęścia brakuje tylko Amrego- wymarzonego, ale realnego księcia z bajki. I coby tradycji stało się zadość, królewicz zjawia się, a i owszem. Przystojny, szaleńczo zakochany w swej wybrance, wyśniony i wywróżony ideał.

Więc co będzie nie tak, jak być w bajce powinno? Tego już nie zdradzę. Przeczytajcie sami : )

autor: Katarzyna Michalak
tytuł: Zmyślona
wydawnictwo: Albatros
rok wydania: 210
ilość stron: 304
ocena4,5 / 6


Do ostoi Patryka - niezmyślonej leśniczówki w Zmyślonej, gdzie "psy dupami szczekają", przyjeżdża żółty niczym pisklę maluszek. Wysypuje się z niego "cholernie głodna rodzina" - Adaś i Lusia - dzieci jego przybranej siostry Hanki (i Gabriela) wraz z Dominiką - potocznie zwaną Nisią - opiekunką tychże uroczych diablątek.
Wujek Patryk, całkowicie zdezorientowany, został przez swą siostrę zobligowany do opieki nad dziećmi i ochrony ich przed Gabrielem.

Patryk prowadzi "ekolologiczne" gospodarstwo, które zapewni dzieciom (i nam - czytelnikom)nie lada atrakcję. A to dzieci wystroją krowę na randkę z bykiem, to znów odbędzie się uroczysty chrzest świni... gwarantuję, nie zabraknie okazji do śmiechu (płakania ze śmiechu także :))
Taki jest początek książki. Niestety dalej już nie jest tak śmiesznie i kolorowo. To nie fair, że na naszą ulubioną postać spadają wszystkie nieszczęścia świata.

Książka kończy się/ nie kończy się Happy Endem (zakreśl prawidłową odpowiedź).
Podpowiedź? Tego nie zdradzę. Nie chcę odbierać Wam przyjemności z czytania "Zmyślonej" :)

Książkę pochłonęłam równie szybko i zachłannie jak dwie poprzednie. Niestety z tych trzech, ta najmniej mi się podobała. Za dużo w niej smutku, tragedii. Książka nie była zła - nie w tym rzecz, ja po prostu liczyłam na pełną dawkę humoru, wylewającą się z każdej strony książki. Ode mnie mocna czwórka z plusem.
Niecierpliwie czekam na "Sekretnik".

Opinie napisane w ubiegłym roku na portalu Lubimy czytać sukcesywnie przenoszone w skromne progi mego bloga

sobota, 5 marca 2011

Joanna Chmielewska - Całe zdanie nieboszczyka

autor: Joanna Chmielewska
tytuł: Całe zdanie nieboszczyka
wydawnictwo: Polski Dom Wydawniczy
rok wydania: 1991
ilość stron: 320
ocena4 / 6

Po każdej przeczytanej książce rytualnie loguję się do serwisu internetowego BiblioNETka i oceniam daną pozycję. Wielkie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam że „Całe zdanie nieboszczyka” przeczytało 2228 użytkowników, co więcej –  książka uplasowała się na 81 miejscu  na liście 100 najwyżej ocenianych książek z średnią oceną 5,01. Spektakularny wynik.

O Joannie Chmielewskiej słyszałam wiele. Chyba nie przesadzę twierdząc, iż jest jedną z najpoczytniejszych polskich autorek. Jej dorobek literacki spotyka się z uwielbieniem i  licznymi słowami uznania.  

Nieśmiało muszę się przyznać - „Całe zdanie nieboszczyka” jest pierwszą książką autorki, którą miałam przyjemność przeczytać. Spotkałam same pochlebne opinie owej książki. Rewelacyjna, genialna, najlepsza, znakomita… A co ze mną? Nie umiem znaleźć wytłumaczenia, będące usprawiedliwieniem mej niskiej, acz dobrej oceny. Perypetie Joanny podczytywałam bez wypieków na twarzy, przepona ze śmiechu mnie nie rozbolała, było dobrze, tylko i aż dobrze.

Główna bohaterka nie ma łatwo. Bogu ducha winna niewiasta została wplątana w aferę gangsterską tuż po tym, gdy konający przyszły nieboszczyk powierzył jej tajemnicę ukrycia ohydnie dużego majątku.
Mafia zdając sobie sprawę, że jedyna pozostająca przy życiu osoba zna współrzędne ich fortuny, prędzej się rozpadnie niż pozwoli jej zabrać ową tajemnicę do grobu. Kolejni gangsterzy prośbą i groźbą próbują nakłonić „wielce Szanowną Panią” do uchylenia rąbka tajemnicy. Daremnie. Joanna pławi się w luksusach i milczy - w myśl powiedzenia „milczenie jest złotem”. Czasem udaje jej się przechytrzyć gangsterską brać i jako kierowca, żeglarz, anorektyk znika im z pola widzenia. Ach, gdyby Joanna wiedziała co ją czeka, z pewnością poskromiłaby swój hazardowy nałóg….

Zapewne większość z Was czytała książki Joanny Chmielewskiej. Co jescze możecie mi polecić ?


czwartek, 3 marca 2011

Stephen King - Cmętarz Zwieżąt

autor: Stephen King
tytuł: Cmętarz Zwieżąt
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
rok wydania: 2009
ilość stron: 424
ocena5.5 / 6


Właśnie kartkuję niedawno przeczytany Cmętarz Zwieżąt. Wertuję, przeglądam i na nowo staję się świadkiem dramatycznej historii rodziny Creedów. 
Nie będę ukrywać, mimo stworzenia niemal idealnych warunków do kiełkowania mrocznej historii, strasznie nie było. Doradziliście bym nie czytała tej książki w nocy… nie posłuchałam Was. Przeciwnie, sięgałam po nią zawsze późną porą i czekałam na powtórkę z „Ręki mistrza”, kiedy to w kulminacyjnych momentach z prędkością światła wyłączałam lampkę, chowałam głowę pod poduszkę tak, że tyle mnie widziano.

Cmętarz Zwieżąt rozpoczyna się bardzo mile i spokojnie. Poznajemy rodzinę Creedów, która dość ma życia w głośnym, hałaśliwym Chicago, przeprowadza się więc do nowego domu w Ludlow. Louis, otrzymał pracę lekarza w uniwersyteckim ośrodku zdrowia, jego żona Rachel opiekuje się domem i dwójką dzieci. Eileen jest rezolutną, mądrą dziewczynką w wieku przedszkolnym, Gage uroczym dwulatkiem, powtarzającym wszystkie słowa niczym papuga.Jest też Winston Churchill w skrócie Church, ukochany kot Eileen.
Wymarzony, duży dom w cichej, spokojnej okolicy to zapowiedź szczęśliwego, rodzinnego życia. Nowi sąsiedzi, Norma i Jud Crandallowie, miłe starsze małżeństwo są bardzo radzi z towarzystwa. Panie wymieniają przepisy, panowie raczą się piwami, jest miło i błogo. Do czasu. Jud pragnąc pokazać przybyszom okolice, zaprowadza Creedów w niezwykłe miejsce – na Cmętarz Zwieżąt, będący dziełem miejscowych dzieci. To tutaj od przeszło stulecia, najmłodsi grzebali swych pupili. Nagrobki zbite z desek, pamiątkowe tablice z dykty pokryte niezgrabnym dziecięcymi pismem dodawały klimatu i nostalgii. Nikt nie przypuszczał, że owe miejsce stanie się początkiem końca…

"Robisz tak, bo to miejsce ma nad tobą władzę. Robisz tak, bo to sekretne miejsce, a ty chcesz podzielić się z kimś tym sekretem... wymyślasz sobie powody... wydają ci się dobre... lecz głównie robisz tak, bo tego chcesz... albo dlatego, że musisz..."
Cmętarz Zwieżąt czyta się bardzo dobrze. Historia ciekawa, godna zainteresowania i polecenia. Tyle, że dla mnie mało straszna, przynajmniej przez większość stron. Nic straconego, zakończenie wynagradza wszystko. Jeśli strach ma wielkie oczy to u mnie z pewnością diagnoza brzmiałaby: wytrzeszcz obustronny. Czułam jak ciarki przechodzą mi po plecach a przy ostatnich stronach niemal chciałam schować się pod łóżko, do szafy, gdziekolwiek, byleby nie dosięgnęła mnie zimna, pogrzebana w ziemi ręka….