piątek, 28 grudnia 2012

Katarzyna Pakosińska -Georgialiki. Książka pakosińsko - gruzińska


autor: Katarzyna Pakosińska
tytuł: Georgialiki. Książka pakosińsko - gruzińska
wydawnictwo: Pascal
rok wydania: 2012
ilość stron: 352
ocena: 6 / 6


Gruzja? Czemu by nie! Zlokalizowany gdzieś na Kaukazie maleńki skrawek posowieckiej ziemi kusi oryginalnością, znakomitą kuchnią, głęboko zakorzenionymi tradycjami i szczerą, naturalną gościnnością, która sprawia, że człowiek czuje się jak u siebie, wśród swoich… Ale zaraz. Chwileczkę. Przecież to już  było! Nie dalej jak rok temu za sprawą książki „Gaumardżos. Opowieści z Gruzji” czytelnik zabrał się tam w podróż z małżeństwem Mellerów. Co więc mamy? Déjà vu? Nudną powtórkę z rozrywki? Nic z tych rzeczy!

Kto by pomyślał, że młodzieńcza miłość, która rozkwitła na pograniczu Europy i Azji da początek  trwającej po dziś dzień fascynacji krajem i jego mieszkańcami? Zaczęło się całkiem zwyczajnie – niespełna 16letnia Kasia wyjechała z zespołem folklorystycznym na występ do Gruzji. Choć tańczyła od ładnych paru lat, podczas próby obserwowana przez pewnego czarnookiego młodzieńca z wrażenia poplątały jej się kroki. Pakosińska najpierw pokochała Gruzina, zaraz potem całą Gruzję ale na ponowne, drugie spotkanie przyszło im czekać przeszło dwadzieścia lat…
Mijały lata. Artystka związała się z Kabaretem Moralnego Niepokoju, założyła rodzinę ale nie wyparła z pamięci Gruzji. Jej estradowy ekshibicjonizm zaowocował najpierw intensywnym poszukiwaniem ukochanego Mamuki a później wydał plon w postaci cyklu reportaży. Bo o to doskonale znaną gruzińskiej społeczności Polkę zauważył tamtejszy reżyser i od słowa do słowa przy akompaniamencie toastów zrodził się plan nakręcenia serialu dokumentalnego „Tańcząca z Gruzją”.

Nie miałam okazji obejrzeć serialu ale z zapowiedzi wnioskuję, że jest tożsamy z książką, odcinki odpowiadają rozdziałom, mają podobny schemat i domyślam się, że zachowane są w tym samym stylu. Ale ja dziś o wersji papierowej, bo książka szalenie mi się podobała. „Georgialiki. Książka pakosińsko - gruzińska” jest poniekąd taka, jak sama Autorka, kipiąca energią, ociekająca humorem i pełna zabawnych anegdot, które rozbawią Czytelnika do łez (co potwierdzam i poświadczam bo podczas lektury moje gruczoły łzowe niesamowicie się napracowały).

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza to podróż „Tańczącej z Gruzją”, gdzie Autorka przybliża historię każdego regionu, odkrywa ciekawe miejsca, poznaje zabytki, tradycje, przygotowuje charakterystyczne dla danej krainy potrawy i wyjdzie nie wyjdzie - dzieli się z czytelnikiem przepisami. Tylko tu przeczytacie o tym ”jakie ma skutki łyk Bordżomi malutki” i ”jakie zalety kryje stan toalety”. Dowiecie się jak przywołać Jamesa Bonda, co robi Łódź w Swanetii oraz uwaga! – jak osiągnąć stan szczęśliwości u kobiety… Zainteresowani? Ja myślę!
Druga część kryje natomiast w sobie więcej z wzniosłości. To rozmowy podczas wyimaginowanej supry, na którą Autorka zaprosiła swych gruzińskich przyjaciół. Są wśród nich reżyserzy, dziennikarze i inne związane ze światem kultury osobistości a ich opiniotwórcze dyskusje dotyczące poziomu życia, polityki i przemian zachodzących w tamtejszym społeczeństwie rzucają światło na obraz współczesnej Gruzji.

Gorąco polecam tę pakosińko - gruzińską książkę. Czytałam ją z prędkością światła, nieprzerwanie z niekłamaną przyjemnością. Bardzo fajnie napisana, pięknie wydana, naszpikowana barwnymi zdjęciami warta jest swej ceny. Dla mnie to czytelnicze odkrycie roku.
To ja powtórzę raz jeszcze, w myśl starej sprawdzonej metody mamy Autorki – Marzenny, „bo przecież jak będę mówić wolno, to zrozumie, prawda?”… - Go-rrrą-co po-le-cam.

*
Zdjęcie (znajduje się również w książce) pochodzi z bloga Katarzyny Pakosińskiej  "Tańcząca z Gruzją"
A na stronie TVP można obejrzeć odcinki "Tańczącej z Gruzją" KLIK

niedziela, 23 grudnia 2012

It's Christmas Time...



Kochani!
Od jutra wkraczamy w inny wymiar czasu – czasu, który płynie wolniej, jest pełen życzliwości i rodzinnej atmosfery. Życzę  by dla każdego z Was był to czas spędzony bez pośpiechu, trosk i zmartwień, w spokoju, radości i otoczeniu najbliższych… A książki? Na nie zawsze znajdziemy czas...
  

wtorek, 18 grudnia 2012

Rita Golden Gelman - Zawsze o tym marzyłam



autor: Rita Golden Gelman
tytuł: Zawsze o tym marzyłam
wydawnictwo: Pascal
rok wydania: 2012
ilość stron: 420
ocena: 4 / 6

Czy poukładane życie to szczęśliwe życie? Być może. Ale z drugiej strony ten beztroski i uporządkowany świat wcale nie musi oznaczać szczęścia. Niejeden człowiek żyje według schematu praca-dom-rodzina; pochłonięty obowiązkami stopniowo się zatraca i zapomina o własnych potrzebach. Dopiero kryzys uświadamia, co stracił. Podobnie było z Ritą Golden Gelman, autorką książki „Zawsze o tym marzyłam”, która wiodła spokojne życie do dnia, kiedy jej związek osiadł na mieliźnie. Małżeństwo istniało już tylko na papierze, rozwód okazał się jedynym rozwiązaniem.
Rita dopiero wtedy uświadomiła sobie, że czegoś jej brakuje, że dotąd żyła jakby pożyczonym życiem. W wieku 48 lat i z rozwodem na koncie postanawia robić to, co kiedyś pozostawało jedynie w sferze jej marzeń – podróżować – bez określonego celu i bez ograniczeń, za to z żądzą przygody i niespożytymi pokładami energii. Jako autorka książek dla dzieci czerpie dochody z tantiem, które w połączeniu ze skromnymi oszczędnościami pozwalają jej na wyjazdy do najdalszych zakątków świata. 


Rita Golden Gelman od 1986 roku przebywa niemal w nieustającej podróży prowadząc koczowniczy tryb życia. Ze skromnym ekwipunkiem odkrywa świat, poznaje ludzi i poszukuje nowych doświadczeń. W Izraelu uczestniczyła w szabatowej kolacji, w lasach Borneo mieszkała wśród orangutanów, rozsmakowywała się w smakach Tajlandii, spędziła przeszło osiem lat na wyspie Bali, ucząc tamtejszą ludność angielskiego, medytując i oddając cześć duchom przodków. 

Mam mały dylemat odnośnie tej książki. Z jednej strony czytało mi się ją dobrze, jest sprawnie napisana i dość interesująca jednak nie obyło się bez zgrzytów. Momentami niektóre historie wydały mi się zbyt przerysowane. Tu ukłon w stronę Geldman, która faktycznie na końcu książki przyznaje się do uatrakcyjnienia sytuacji - połączyła kilka podróży w jedną opowieść. Nie do końca mi to odpowiadało, skoro w pamięci autorki zatarły się pewne sceny z jej życia, należało je całkiem pominąć a nie na siłę łączyć strzępki wspomnień, sklejać niepowiązane wydarzenia wrzucając je do jednego worka, po to, by uczynić historię ciekawszą. Bardziej interesująca może się stanie, wiarygodna już mniej. Oczywiście mój odbiór treści nie umniejsza walorów książki. Z kart wyłania się duża empatia autorki i wielka radość z poznawania świata i nowych osób. I co trzeba przyznać, Rita Gelman ma niebywały dar jednoczenia sobie ludzi. Jakież to proste: podejść do zupełnie obcych osób, nieważne czy to starsza pani czy młody student, zagaić rozmowę, bez skrępowania umówić się na wspólną kolację lub spacer po mieście i jeszcze doskonale się przy tym bawić. Postawa godna pozazdroszczenia.
Komu mogę polecić lekturę „Zawsze o tym marzyłam”? Wszystkim, którzy pragną zmienić coś w swym życiu ale strach i lęk przed nieznanym wiąże im ręce. Rita Golden Gelman pokaże Wam, że wcale nie taki diabeł straszny… 


A tutaj strona autorki http://www.ritagoldengelman.com
I ona sama. Wygląda właśnie tak, jak ją sobie wyobrażałam, uśmiechnięta, emanująca radością, zadowolona z życia.[zdjęcie pochodzi z w.w. strony]

środa, 12 grudnia 2012

Coś i ktoś :)


Coś czyli stos, przedostatni w tym roku. Jako, że Mikołajowi było do mnie nie po drodze, zmuszona jestem uszczęśliwić się sama – zamówienie wysłane, przesyłka wypatrywana – a niech mam, tyle mojego ;) 
Powyższy stanowi kwartał mojego stosownego zbieractwa.
Pierwsze trzy pozycje ( „Aniołowie dnia powszedniego”, „Za kwietnymi polami”, „Miłość i jej następstwa”) kupiłam na wyprzedaży (a jakże!) u Prószyńskiego.
Kolejne dwie są od wydawnictw: „Zawsze o tym marzyłam” od Wydawnictwa Pascal – tyle co przeczytana, opinia na dniach oraz „Jutra może nie być” od Wydawnictwa Feeria – powieść przeczytana, opinia dodana – jeszcze raz bardzo polecam tę pozycję. Czytałam ją miesiąc temu, do dziś we mnie „siedzi”…
„Czarnobylską modlitwę” prezent od Izy :)
3 i brakujący tom 1Q84 – kupiłam na wyprzedaży u Muzy za 14.90 (podobnie jak „Więzień nieba) to egzemplarze powystawowe stąd taka niska cena. 1Q84 nie ma żadnych śladów użycia, Więzień nieba lekko zagięty róg. Dumna z siebie jestem, ćwiczenie silnej woli przyniosło rezultat (ach, żeby jeszcze działało w przypadku słodyczy… ), powstrzymałam się od zakupu w dniu premiery, zacisnęłam zęby, zagryzłam wargi i voilà!
Ostatnie cztery to przedmiot jesiennej wyprzedaży w Weltbild (już wypatruję zimowej :))

A Ktoś to moja Mała. Rzadko uzewnętrzniam się w sieci ale wprost uwielbiam te zdjęcia i muszę się z Wami nimi podzielić.
The best is yet to come
:)

piątek, 7 grudnia 2012

Agnieszka Chylińska - Zezia i Giler

autor: Agnieszka Chylińska
tytuł: Zezia i Giler
wydawnictwo: Pascal
rok wydania: 2012
ilość stron: 120
ocena: 5 / 6

To nie bajka! Agnieszka Chylińska naprawdę napisała… bajkę! 

Dawno temu, kiedy wkraczałam w okres dorastania, O.N.A. był jednym z najpopularniejszych polskich zespołów rockowych. Kto jeszcze pamięta tę zbuntowaną, kontrowersyjną i wulgarną nastolatkę jaką wtedy była Agnieszka Chylińska?  Z walkmanem w kieszeni i słuchawkami w uszach wychowywałam się na jej piosenkach. Na oczach tysięcy fanów Agnieszka przeszła ogromną metamorfozę, z szalonej, nieprzewidywalnej dziewczyny przeistoczyła się w wyciszoną, łagodną kobietę. Przemianę słychać  także w muzyce i choć niektórzy zarzucając komercjalizm nie mogą jej tego wybaczyć i choć ja sama nadal słucham „starej Chylińskiej” wierzę, że ta zmiana wynikła z potrzeby wewnętrznej, nie z wnętrza portfela. 
Byłam przekonana, że wokalistka wyczerpała już limit swych życiowych zmian, wielkie było więc moje zaskoczenie kiedy usłyszałam, że postanowiła zamienić mikrofon na pióro i zadebiutować w roli… autorki bajek dla dzieci. Spotkałyśmy się więc ponownie – już nie jako nastolatki ale dorosłe kobiety, żony i matki. Wrażenia ze spotkania? Ależ proszę bardzo: 

„Zezia i Giler” to objętościowo niewielka książeczka przytaczająca losy rodziny Zezików.  Bohaterami są ośmioletnia Zuzia zwana Zezią, jej młodszy brat Giler, który wprawdzie ma jakieś imię ale przydomek tak do niego mocno przywarł, że nie mogę zapamiętać go inaczej, ich rodzice oraz kotka „Idźstąd” - okrzyknięta tak trochę ze słusznego powodu. Mieszkają sobie oni w starej kamienicy na jednym z warszawskich osiedli a ich perypetie uchwycone z punktu widzenia małej Zezi wywołają  niejeden uśmiech u najmłodszych ale i sporo wspomnień u rodziców.
Bardzo ciepło odebrałam bajkę Agnieszki Chylińskiej tylko, no właśnie – czy to aby na pewno jest bajka? Bo dla mnie jest to książka o kilku obliczach. Można odkryć w niej świat widziany z perspektywy ośmiolatki, ale ten prawdziwy, bez naiwności i sztucznej oprawy. Bo przecież dzieci są doskonałymi obserwatorami i na swój sposób postrzegają otaczające ich problemy, nieuleczalną chorobę, kłótnie rodziców, czy niechęć kolegów.
Dla mnie  „Zezia i Giler” to taka otwarta przestrzeń, nie ma w niej jasno zarysowanej fabuły, nie ma zakończenia, są za to luźne opowiastki i niedokończone, urwane jakby w pół słowa myśli. I jak podczas lektury na nieodzowne pytania „A dlaczego?” wytłumaczyć swojemu dziecku dlaczego Dziadkowie Zezi nie chodzą do kościoła, dlaczego w domu nie mówi się o Cioci Zagranicy albo dlaczego Giler tak różni się od innych dzieci w jego wieku, skoro my, dorośli sami nie znajdujemy tutaj odpowiedzi? Być może Agnieszka Chylińska świadomie zostawiła sobie otwartą furtkę i jeszcze kiedyś poznamy ciąg dalszy przygód Zezi i Gilera? A może chodzi o to, byśmy to my, rodzice uzupełnili brakujące miejsca naszą wersją zdarzeń i na nowo opowiedzieli swym pociechom historię przygód sympatycznej rodziny Zezików 

Mówią, że macierzyństwo zmienia kobietę i Agnieszka Chylińska zdaje się być tego najlepszym przykładem.  „Zezia i Giler” to wartościowa książeczka, ale jeśli ma to być bajka to polecałabym ją raczej starszym dzieciom. Duże litery ułatwią czytanie, zabawne ilustracje rozśmieszą a dołączone do wydania wodne tatuaże, jeden nawet z samą autorką, ucieszą nasze pociechy. Nade wszystko polecam jednak tę pozycję dorosłym, Chylińska trochę w dziecięcy, zabawny ale i mądry sposób zawarła w niej strzępki życia rodzinnego,  życia jakie my sami toczymy.
Trochę wygórowaną cenę z okładki koi fakt, że w wielu księgarniach można ją  nabyć w promocyjnej cenie, niewiele ponad 20 zł. Gwarantuję, warto.

„…Może kiedyś przyjdzie czas
Że uspokoję się
Łagodnie minie zło…” [O.N.A „Ciągle Ty” 1999]

Po napisaniu powyższego postanowiłam sprawdzić jakież to dobre słowo mają media o „Zyzi i Gilerze”. I proszę, jak się okazuje Agnieszka Chylińska już zabrała się za kontynuację przygód Zezików. Bardzo sprytnie i fajnie, z chęcią poznam dalsze perypetie tej sympatycznej rodziny.