czwartek, 29 września 2011

Stephen King - Cujo

autor: Stephen King
tytuł: Cujo
wydawnictwo: Prószyński i S -ka
rok wydania: 2008
ilość stron: 352
ocena:
5 / 6


Stephen King z upodobaniem osadza akcję swych książek w małych prowincjonalnych miasteczkach, gdzie wszyscy bardzo dobrze się znają, zamykanie drzwi na klucz jest niepotrzebnym nawykiem a otaczająca duszna aura ciszy nierzadko wzbudza atmosferę osaczenia.
Tym razem przenosimy się do Castle Rock na teren posiadłości rodziny Camberów, wiecznie pijanego, agresywnego, despotycznego mechanika samochodowego Joe`go, jego zastraszonej cichej żony Charity i ich dziesięcioletniego syna Bretta. Typowy model rodziny uzupełnia pięcioletni Cujo, dwustufuntowy czarny Bernardyn, olbrzym o łagodnym, złotym sercu. Posłuszna i przyjazna psina, całkowicie oddana Brettowi spędza swój żywot na wylegiwaniu się pod drzewem, chodzeniu krok w krok za swym panem i gonitwie królików. I właśnie jedna z tych wydawać by się mogło niewinnie wyglądających zabaw w kotka i myszkę, Cujo vs królik, uruchomiła lawinę tragicznych w skutkach wydarzeń.
Zwinny królik nie chcąc uczestniczyć w kolacji z sobą w roli głównej z impetem kicnął do małej nory. Gabaryty Cujo pozwoliły mu jedynie wsadzić pysk do jamy. To wystarczyło. Wielki łeb psa był nieproszonym gościem, intruzem, który swym ujadaniem ośmielił się zburzyć spokój nietoperzy. Spłoszone zwierzęta poderwały się do lotu, jeden z nich ugryzł warczącego wroga prosto w nos. „Do wesela się zagoi” chciałoby się rzec. Niestety, na nieszczęście Cujo nietoperz zarażony był wścieklizną. A Cujo nigdy w życiu nie był szczepiony przeciw wściekliźnie. Nieświadomi szalejącego niebezpieczeństwa mieszkańcy Castle Rock na własnym ciele mieli poczuć skutki przeobrażenia Cujo, z łagodnego, potulnego psa w bezwzględną maszynę do zabijania.
Lubię King`a za ciekawe ujęcie tematu i niebanalne zakończenia. Cujo również dał radę. Nawet nie próbowałam rozgryźć finału książki, w świecie mistrza grozy wszystko było możliwe. Czasem mam wrażenie, że taka zabawa z czytelnikiem sprawia autorowi wielką przyjemność. Stephen King bawi się z nami, wodzi za nos usypiając naszą czujność, by uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie, zaskakując i szokując. Tym razem było podobnie, czytając ostatnie strony, nawet przez myśl mi nie przeszła taka opcja zakończenia.

„Cujo” nie jest przesycony elementami grozy, odebrałam go bardziej jako mieszankę z pogranicza thrillera i horroru. Ale co ważne, książkę czyta się sprawnie, z niesłabnącym zainteresowaniem. Miłośników gatunku zapraszam do krainy Stephena King`a, nie zawiedziecie się.

niedziela, 18 września 2011

news

Za miłe komentarze dziękuję i po raz kolejny przepraszam, że nie mogę zaangażować się w blogowy świat.
Ominęło mnie dużo, za dużo. Polecacie godne przeczytania książki, prezentujecie stoiki, zakładki (!) a ja jestem gdzieś poza tym. 
Do niedawna każdy mój dzień rozpoczynał się kubkiem kawy i przeglądaniem nowinek na blogach, za kilka dnia ten stan powróci. Nie wiem jak Wy, ale ja, kurczę strasznie się cieszę :)

Z powodu przyjazdu gości i notorycznego braku czasu, przeprowadzenie losowania powierzyłam siostrzenicy. Niestety tym razem bez zdjęć, siostrzenica nie miała pod ręką aparatu ale jestem pełna, że wszystko przebiegało jak należy. Tradycyjne, karteczkowe losowanie wyłoniło Anette.
Gratuluję i proszę o adres na @. Zakładka już spakowana i z pomocą Natalki zostanie wysłana jeszcze przed moim powrotem :)

Pozdrawiam serdecznie

sobota, 10 września 2011

Pocztówki z Francji

Witajcie,

Bardzo Was przepraszam za mą blogową nieregularność. Dopiero końcem września, po powrocie do Polski na dobre rozsiądę się w książkowym świecie. Ciągle żyję na walizkach i choć w każdej znalazło się kilka książek, okazji do czytania jak na lekarstwo. Muszę wrócić do mojego (w miarę) spokojnego, poukładanego trybu życia i odzyskać swój wolny czas :)

Tymczasem postanowiłam w swój okołoksiążkowy świat wpleść trochę turystyki, która z racji pasji i jednego z kierunków studiów, jest mi równie bliska jak czytanie.

Na początek zabieram Was do Francji, kierunek Paryż – Chambord - Chenonceaux – Lourdes - Nicea – Cannes – Monako. Wycieczka autokarowa objazdowa, intensywna i niesamowicie męcząca.

Paryż
a w nim
# Majestatyczna gotycka katedra Notre Dame. Budowana przez blisko 170 lat (1163-1330) jest jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków Paryża.




















  # Łuk Triumfalny powstał dla upamiętnienia walczących i poległych za Francję w czasie wojen rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Budowla została ukończona w roku 1836. Z tarasu rozpościera się miły dla oka widok na centrum Paryża i Pola Elizejskie.


 # Luwr. Dawniej pałac królewski obecnie jedno z największych muzeów sztuki na świecie. Trzy sekcje, osiem kategorii i dziesiątki tysięcy dzieł sztuki. Dla mnie największy zawód wycieczki, w roku 2007 na indywidualne zwiedzanie dostaliśmy 4h czasu wolnego, teraz... 1,5h. W tak śmiesznie krótkim czasie byłam w stanie pokazać siostrzenicy najważniejsze i najbardziej znane dzieła. (Pominę fakt, że kilka osób pogubiło się w czeluściach muzeum i w efekcie czekaliśmy na nich kolejne 1,5 h zamiast "w" to pod drzwiami Luwru)


A wśród obrazów najbardziej z obleganych - Mona Lisa


# Bazylika Sacre - Coeur. Wybudowana na szczycie wzgórza Montmartre, pokryta białym trawertynem wygląda imponująco. Na planie pierwszym ma ulubiona (i jedyna) siostrzenica.


# Wieża Eiffla - nieodzowny symbol Paryża i Francji. Wybudowana 1889 roku, specjalnie na paryską Wystawę Światową, po 20 latach miała zostać rozebrana. Konstruktor Gustaw Eiffel nie dopuścił do jej demontażu, za co z całego serca - dziękujemy :) Wysoka na 324 metry, złożona z 18 038 części metalowych i ok. 2,5 mln nitów waży około 10 000 ton.


Kilka lat temu, zimą byliśmy jedynie na 2gim poziomie (3 był wówczas zamknięty) W tym roku, z powodu przedłużającej się przerwy w kasie, również nie obyło się bez nerwów. 9 osób (w tym przekupiony winem kierowca) zaryzykowało spóźnieniem oburzenie pozostałej części grupy ale udało nam się! Po uiszczeniu 5, 20e widok, jaki ukazał się z 275 metrów zapierał dech w piersi.


Dopełnieniem atrakcji był położony na przedmieściach Paryża pałac królewski w Wersalu. I znów kilka lat temu dysponowaliśmy większą ilością czasu przeznaczonego na zwiedzanie. Pobieżnie przebiegliśmy pałac kolejnych Ludwików (XIII-XVI)
Z Paryża udaliśmy się w kierunku Doliny Loary, malowniczej krainy historycznej słynącej z średniowiecznych i renesansowych zamków. I znów mój apetyt został poskromiony, chciałam zwiedzić je wszystkie, widziałam jedynie dwa.
Piękne są.

# Zamek w Chambord - Zbudowany w latach 1519-1559 uznawany jest za największe dzieło architektury okresu renesansu. Analizy wskazują na obecność samego Lenardo da Vinci, który prawdopodobnie zaprojektował słynną spiralną klatkę schodową.

Przed wejściem na tereny zamku znajduje się prawdziwa mekka francuskiej kuchni - malutki bazar regionalny a w nim: sery, bagietki, suszone kiełbasy, pyszne regionalne wina, pasztet ze ślimaków (słoiczek 6e.) i stoisko z domowymi konfiturami. A jako, że sprzedaż, połączona była z degustacją, skosztowałam czekoladowo-bananowego dżemu - i nieskromnie rzeknę, że za sprawą mamy - identyczne w smaku konfitury zasilają moją piwnicę :)


 # Zamek Chenonceau zwany Zamkiem Dam (Chateau des Dames). Zamek sześciu właścicielek, niegdyś rządzony kobiecą ręką po dziś dzień zachował swój urok. Malownicze ogrody kwiatowe, ogródek warzywny zachwycają turystów.


# Kolejnym punktem na trasie był dwudniowy pobyt w Lourdes. Malownicze miasteczko u stóp Pirenejów przyciąga rocznie 6 mln wiernych. To jeden z największych ośrodków kultu maryjnego na świecie.
Tysiące chorych i niepełnosprawnych, na wózkach, łóżkach pod opieką wolontariuszy, zanurzeni w modlitwie proszą o uzdrowienie. Widok, choć smutny, napawa wiarą. 
Uczestniczyliśmy w pełnej klimatu wieczornej procesji ze świecami, Drodze Krzyżowej na górze Espelugues, w której chętni czytali poszczególne stacje. Co rusz rozbrzmiewały pieśni maryjne w naszym ojczystym języku, to dzięki polskim pielgrzymkom, m.in. z Kielc i Częstochowy, które docelowo jechały na Światowe Dni Młodzieży w Madrycie.
Na zdjęciu Grota Massabielle, w której Bernadetcie Soubirous objawiła się "Piękna Pani". Obok Bazylika Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.


Należy podkreślić, że choć w wodzie z Lourdes nie odkryto żadnych leczniczych właściwości, od roku 1858 zarejestrowano 6784 przypadki niewytłumaczalnego odzyskania zdrowia, 67 z nich Kościół uznał za cudowne.
Szokująca natomiast była cała turystyczno - marketingowa otoczka. O ile wszelkie dewocjonalia były potrzebne i pożądane tak atrakcje typu... kieliszki na wódkę, kufle do piwa, kapcie czy... śliniaczek dla dziecka a wszystko to wizerunkiem Matki Bożej wywołało w nas niemałą awersję.

 Z Lourdes pojechaliśmy do Prowansji, na Lazurowe Wybrzeże. Niestety, nie dane mi było zobaczyć wymarzonych pól pełnych lawendy. (Wstyd się przyznać, dawniej lawenda kojarzyła mi się jedynie z Raid`em na mole. Dopiero tutaj, w południowo- zachodnich Niemczech na dobre urzekł mnie zapach świeżych i zasuszonych kwiatów lawendy).
Niezaliczone lawendowe pole pozostawiam więc na swej liście "być i zobaczyć".
Ostatnim etapem Francji była Riwiera Francuska - Lazurowe Wybrzeże w nim Nicea, Cannes i Monako.

Nicea jest po Paryżu najczęściej odwiedzaną miejscowością we Francji. Wspominając o atrakcjach warto wymienić ruiny rzymskich term z III wieku oraz pozostałości zamku i romańskiej katedry.

Widok na Promenade des Anglais

Cannes nie zachwyca. Niby rozgrywa się tam prestiżowy Festiwal de Cannes ale sam budynek niczym się nie wyróżnia,czerwony dywan najlepsze lata ma już za sobą, a Promenada z Aleją Gwiazd z byle jaką kostką brukową... szczerze, nasza Aleja Gwiazd w Międzyzdrojach robi większe wrażenie. Najdroższe hotele, ekskluzywne jachty, przepych i snobizm.
Ryzykuję wiele umieszczając zdjęcie mojej N. bez jej zgody ;) Niestety nie mam innego, a chciałam Wam pokazać zdjęcie z Alei Gwiazd, która naprawdę nie zachwyca. Dla porównania, po prawej nasze Międzyzdroje :)

 
Monako
Państwo - miasto z odwróconą flagą Polski. Pod względem powierzchni drugie najmniejsze (po Watykanie) niezależne państwo świata. W pełni niepodległe i suwerenne, ma własną politykę zagraniczną. Tutaj też rozgrywany jest coroczny wyścig Formuły 1 - Grand Prix Monako. 
Dzielnica Monte Carlo jest stolicą hazardu, pod luksusowymi kasynami stoją najdroższe auta a wszystko to oszałamia bogactwem i przepychem. Pierwszy raz byłam tutaj bodajże w 2002 roku, w czasach aparatów fotograficznych na kliszę i... nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Podczas gdy koledzy pstrykali już drugą kliszę ja wyszłam z założenia - auta? E, szkoda kliszy. Po latach nie zmądrzałam - auta? E, szkoda miejsca na karcie. Na szczęście siostrzenica pomyślała o swoich braciach, do małego modelu Formuły dołączyliśmy galerię zdjęć drogich zabawek na 4 kółkach.


W Muzeum Oceanograficznym udało nam się obejrzeć stroje ze ślubu księcia Monako Alberta II. Suknię Panny Młodej zaprojektował sam Giorgio Armani. Tuż obok znajdowała się specjalnie przygotowana na okazję zaślubin wersja Lexusa. Całość wystawy uzupełniały zdjęcia Charlene Wittstock i Alberta II, zaproszenia ślubne oraz ślubna zastawa. I jak zwykle, nasz czas był ograniczony, niemal mlaskając z uznania pobiegłyśmy na dół, podziwiać akwaria z różnorodnymi gatunkami ryb z całego świata.


Niestety, organizatorzy po raz kolejny mnie zawiedli... Na całe muzeum dostaliśmy... 30 min czasu wolnego. Szkoda, tym bardziej, że bilet wstępu do najtańszych nie należał (13e.) Pobieżnie, przebiegłyśmy sale i obejrzałyśmy wszystkie gabloty.


Nasza 10 dniowa Francja dobiegła końca. Wrażenia z wycieczki - mieszane. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, nie da się zobaczyć wszystkiego w ciągu tak krótkiego czasu. Z drugiej jednak wiem, że ten pobyt mógł wyglądać inaczej, bo ciągła bieganina po muzeach i zamkach bardziej skupiała ludzi na  zegarkach niż zwiedzanych obiektach.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się we Wiedniu. W stolicy Austrii byłam trzeci raz - zakochałam się po raz pierwszy. Tort Sachera spałaszowany, można wrócić do domu...


 
*********************************************************************************
Powyższy post pisałam przez 3 dni... naprawdę marzę o chwili wytchnienia i większej ilości czasu wolnego, tylko dla siebie, tylko na książki. Dziękuję, że wytrwaliście do końca. Zdjęcia może nie są najlepszej jakości, fotograf też ze mnie kiepski, ale jeśli kogoś zachęciłam do bliższego poznania Francji - jest mi miło.
 Zwiedzając i poznając - nie zapomniałam o miłośnikach książek. Przygotowałam małą niespodziankę- zakładkę z samego Luwru. W piątek (16stego) spośród chętnych (wystarczy magiczne "zgłaszam się") wylosuję nowego właściciela zakładkowej Mony Lisy. Zakładkę wyślę tuż po powrocie do Polski.



Jeżeli Was bardzo nie zanudziłam, przygotuję fotorelację z Niemiec. Byłam tu trochę dłużej, poznałam je trochę lepiej i chętnie podzielę się swymi spostrzeżeniami.
Aktualnie trwa tu największy festyn wina - Wurstmarkt. Koniecznie muszę Wam to pokazać. Niestety, jeszcze nie znalazłam adekwatnej do treści zakładki ale z pewnością coś wymyślę :)

Pozdrawiam serdecznie :)