czwartek, 18 kwietnia 2013

Stefan Darda - Starzyzna



autor: Stefan Darda
tytuł: Starzyzna (II tom cyklu „Czarny Wygon”)
wydawnictwo: Videograf
rok wydania: 2010
ilość stron: 271
ocena: 5 / 6

Seria ”Czarny Wygon” nie potrzebuje zakrojonej na szeroką skalę kampanii promocyjnej. Wystarczy sięgnąć po pierwszy tom, reszta wypromuje się sama. Podziwiam czytelników, którzy są z autorem od 2008 roku, w którym to ukazała się „Słoneczna dolina”. Na kontynuację, „Starzyznę” przyszło im czekać dwa lata, na „Bisy” kolejne dwa. Nikt nie lubi czekać, tym bardziej na to, co dobre.

Nie lubię pisać „streszczeń” z kontynuacji serii. Nie chcę przypadkowo zdradzić kluczowych wątków i tym samym odebrać zainteresowanie (i grozę!) płynącą z czytania. Nadmienię jedynie, że „Starzyzna” utrzymała poziom „Słonecznej doliny”. Po raz kolejny trafiamy do zapomnianej przez Boga, naznaczonej klątwą wioski. Już na nas czekają. Stado upiornych wisielców z pustymi źrenicami wynurzające się z Czarnego Wygonu. W eskorcie „nawiedzonego klechy” tylko czekają byś dołączył do hordy przeklętych na wieki.

Nie wiem czy województwo lubelskie cieszy się z takiej promocji regionu, jaką zafundował Stefan Darda. Ja w każdym razie mocno się zastanowię, zanim moja noga po raz drugi stanie w Zwierzyńcu i Krasnobrodzie…A  tak na poważnie, udała się autorowi „Starzyzna”. Wszystko w niej jest dobre, od ponurej scenerii przyprawiającej o palpitację serca poprzez mocno zarysowane postacie (zwłaszcza te nie do końca żywe) oraz satysfakcjonujące, bo sensowne i mroczne rozwikłanie zagadki klątwy zatajenia. To, co mi się szalenie podobało to wpleciony w dialogi prosty język mieszkańców dawnej wsi. „Wyrychtować” -słowo tak dawno nie słyszane, które umarło wraz z bliskimi.
By spotęgować napięcie czytałam „Starzyznę” nocami. Podziałało. Kiedy gdzieś za oknem zaszczekał pies, cichutko zakwiliło moje dziecię a zaraz potem na kartach książki ujrzałam 

Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga,
Chodź opowiem ci bajeczkę...

Podziękowałam. Niewiele rzeczy mnie przeraża ale tej kołysanki boję się panicznie. Do dziś mam przed oczami kampanię hospicjum i tę właśnie kołysankę. Strach był, napięcie, przerażenie a i owszem. Bardzo polecam więc „Starzyznę”, oczywiście jako kontynuację „Słonecznej Doliny”. Drugi tom także przyprawia o gęsią skórkę, może nie z taką samą częstotliwością jak tom pierwszy ale i tak jest się czego bać. Każdy kto lubi opowiadania utrzymane w klimacie grozy będzie zadowolony.

Poszukując informacji o IV tomie (tak, III są „Bisy” ale szykuje się kontynuacja) przypadkowo dotarłam na stronę autora i trafiłam na kwietniowe spotkania autorskie. I najbliższe w moim mieście… Chyba powinnam zacząć się bać…
Spotkanie autorskie ze Stefanem Dardą
23.04.2013 Rzeszów empik „Galeria Rzeszów” godz. 17:00

czwartek, 11 kwietnia 2013

J. Steinbeck - "Grona gniewu" - wygraj audiobooka (CD )

 

Moi Drodzy,

Chciałam Was nakierować na stronę z konkursem, w którym do wygrania (w tym miesiącu) jest 5 audiobooków Johna Steinbecka „Grona Gniewu”.
Właściwie taką informację powinnam zamieścić już miesiąc wcześniej, przepraszam, ostatnio myślenie nie jest moją mocną stroną, ale no kto bardziej ucieszy się z wygranej książkowej jeśli nie Wy ;)

Portal, a właściwie fanpage jest mi bliski bo dotyczy Podkarpacia i tak sobie na nim trochę sprzątam, służę jedną „recenzją” w miesiącu, która zawsze wiąże się z konkursem.
Konkursy są prawdziwe, nietrudne, a nagrody zacne, żaden pic na wodę fotomontaż. Od razu zaznaczę, nie zasiadam w jury, ale to do mnie należy wybór książek, które później można wygrać.
Pozwolicie, że linki do konkursów (tych książkowych) będę wklejać pod recenzjami napisanymi dla Podkarpackiej Strefy Wrażeń.
Konkurs:

Instrukcje
BBC zamieściło "Grona gniewu" na liście 100 najciekawszych książek, które każdy powinie przeczytać.
Stwórzmy własną listę!
Podajcie tytuł książki, która według Was powinna się na niej znaleźć i napiszcie dlaczego (literatura polska i obca)

http://tinyurl.com/d2e3she

wtorek, 9 kwietnia 2013

Renata Adwent - Rok na końcu świata



autor: Renata Adwent
tytuł: Rok na końcu świata
wydawnictwo: Feeria
rok wydania: 2013
ilość stron: 376
źródło: Od Wydawnictwa 
ocena: 3 / 6

Takich historii jest wiele. Ona - niepewna swych uczuć, bez pomysłu na życie i z brakiem recepty na szczęście. Dorosła kobieta zagubiona niczym dziecko. I nagle w tej otchłani bezsensu pojawia się ratunek – przeważnie w postaci starej, ledwo stojącej chałupy, położonej tam gdzie „ciemno wszędzie, głucho wszędzie” a „diabeł mówi dobranoc”. Zakończenie – tak pi razy drzwi – do przewidzenia. Czemu więc sięgamy raz po raz i wciąż od nowa po te jota w jotę, wypisz wymaluj podobne książki? Jak widać my, kobiety tak mamy - lubimy takie historie.
I ja przyznaję – lubię. Może niecodziennie, ale od czasu do czasu – po ciężkim dniu, nawale pracy bolesnym ząbkowaniu Małej i przygnębiającej pogodzie – wyłuskać chwilę i zagłębić się w lekkiej, niezobowiązującej ale równocześnie ciekawej i dopracowanej lekturze. „Rok na końcu świata” z pewnością jest lekki ale będąc szczerą –niespójny i przekolorowany. 

Bohaterką jest 30-letnia Rita, dziewczyna na życiowym zakręcie, z niepewnym kapitałem uczuć wobec swojego chłopaka Mikołaja. Z miłosnej rozterki wyciąga ją list z kancelarii prawnej, który uprzejmie donosi, jakoby Rita odziedziczyła po swej zmarłej ciotce Ninie dom w Bartnicy Nowej, ale z zastrzeżeniem, że musi tam zamieszkać i nie może go sprzedać przez najbliższy rok. Dziewczyna postanawia zmienić swój los, rzuca pracę, ucieka od Mikołaja i zaszywa się w drewnianej chałupce, gdzie pośród świerków i brzóz oddaje się przemyśleniom i spróbuje uporządkować swe niepoukładane życie.

„Rok na końcu świata” czytało mi się łatwo, ale co z tego, kiedy od pierwszej strony na przemian pomstując i zgrzytając zębami miałam ochotę potrząsnąć Ritą i przegadać jej do rozumu. O, jak mnie to dziewczę drażniło. Jej wieczne niezdecydowanie i wyciekające niemal z każdej strony złote myśli przypominające egzystencjalną papkę. Czyżby to zabieg autorki? Zrobić ze swej bohaterki nieżyciową, infantylną postać by później za pomocą zachodzących zmian i zdobytych doświadczeń dolać oleju do głowy? Prawdziwy renesans życiowy, tylko czemu kosztem Bogu ducha winnego czytelnika?
Moim zarzutem wobec tej książki jest przesyt atrakcji, szereg następujących po sobie kompletnych zbiegów okoliczności i zlepek pomyślności tylko po to, by utrzymać historię w ryzach. Bo oto Rita w swej przemianie założyła Hotel Złamanych Serc, Pracownię Artystyczną Pod Aniołami, leczyła złamane dusze, odprawiała czary, lepiła kolorowe baranki, w ludowym zespole tańczyła (wygrali!) skończyła wszelakiej maści kursy, pisała projekty unijne a kiedy doszłam do momentu, że razem z przyjaciółkami założyła „jednostkę interwencyjną do zadań specjalnych Piorun” co to miała śledzić nikczemnych facetów… no wystarczy. Dla podsycenia ciekawości dodam, że to tylko niektóre z atrakcji a ja ledwo minęłam połowę książki. A gdzie w tym wszystkim podziała się miłość? O niej musicie doczytać sami….

Z okładki książki wołają do mnie litery, jakoby ta historia mogła się zdarzyć każdemu. Pobiegłam do skrzynki a tam zamiast listu z informacją o spadku po ciotce – rachunek za Internet i ulotka z Tesco. Ta historia nie zdarzy się mnie, może więc przydarzy się Tobie?  

niedziela, 7 kwietnia 2013

John Steinbeck - Grona gniewu



autor: John Steinbeck
tytuł: Grona gniewu
wydawnictwo: Prószyński
rok wydania: 2012
ilość stron: 671
ocena: 6/6


Są książki monotonne i błahe, które ulatują z naszej pamięci wraz z ostatnim słowem na ostatniej stronie. Są też książki, o których się nie zapomina. Które zapiszą się głęboko gdzieś pomiędzy myślami i wyryją trwały ślad w naszej pamięci. Takie właśnie są „Grona gniewu”.

Powieść jednego z najwybitniejszych amerykańskich pisarzy Johna Steibecka przytacza historię rodziny Joadów, stojącej przed trudnym, życiowym wyborem. Bo oto mamy początek XX wieku, ściślej lata 20-30, czas, w którym Ameryka pogrążyła się w otchłani Wielkiego Kryzysu Gospodarczego. Wraz z upadkiem rolnictwa Joadowie zostają wysiedleni z zajmowanej ziemi. Zmuszeni opuścić Oklahomę sprzedają cały dobytek i udają się słynną Route 66 w karkołomną wędrówkę do Kalifornii, za chlebem, pracą i za nowym, godnym życiem. Na miejscu „California Dreaming” pęka jak bańka mydlana, wyimaginowana Arkadia okazuje się być złudną mrzonką. Zamiast dobrobytu Joadowie muszą stawić czoła wyzyskowi robotników, skrajnej nędzy i rozczarowaniu, które choć boleśnie doświadczy,  nie będzie w stanie zniszczyć fundamentalnych więzi. 

Ach, co to była za książka! Uniwersalna i ponadczasowa. „Grona gniewu” mają datę produkcji lecz nie mają daty ważności. Czytali ją nasi dziadkowie, będą czytać nasze wnuki. Smutna i zarazem piękna. I taka aktualna w naszych czasach, w których trudna sytuacja materialna niejednokrotnie zmusza do emigracji.
Choć to powieść naznaczona smutkiem, w zgliszczach wyzysku i biedy tli się iskra nadziei – „w lepsze jutro” oraz wiara w coś znacznie głębszego, w największą wartość - rodzinę. 
John Steinbeck, laureat nagrody Nobla za „Grona gniewu” otrzymał Nagrodę Pulitzera. Powieść znajduje się na liście 100 książek, które wg BBC warto przeczytać. I ja również gorąco polecam, obowiązkowo.

„Nie wzbijaj się nadzieją wysoko jak ptak, byś nie musiał pełzać jak robak”

I odpowiednio: