piątek, 31 maja 2013

Marek Tomalik - Lady Australia

autor: Marek Tomalik
tytuł: Lady Australia
wydawnictwo: Bezdroża
rok wydania: 2013
ilość stron: 192
ocena: 5 / 6

Od wiek wieków jak świat stary wybrankom serca dedykowano liryczne wiersze, wzniosłe poematy. Ale czy zawsze musi to być niewiasta z krwi i kości? Otóż nie! Bo oto mamy przykład miłości – bezgranicznej i oddanej. Miłości od pierwszego spojrzenia, dotknięcia, przemierzenia. Do ukochanej… Australii.

Poprzez Czerwony Środek Australii, Outback - pradawną krainę Aborygenów z mistycznym symbolem - Uluru –nagą skałę, stanowiącą jeden z najbardziej rozpoznawalnych punktów, Marek Tomalik wdał się we flirt z Australią. Ów flirt nie kończy się z pierwszym uniesieniem ale trwa- poprzez ciągnące się po horyzont pustynie, nie jałowe lecz  pokryte feerią barw, ubrane w roślinne szaty, przez Wielką Rafę Koralową będącą niekwestionowanym australijskim cudem przyrody oraz po odkrytą przez polskiego podróżnika Strzeleckiego Górę Kościuszki.
Autor obnażył Australię i odkryj jej erotyczne oblicze. „Lady Australia” jest przesiąknięta erotyką, od legend z erotycznym wydźwiękiem, po spis tych przypraw i owoców – afrodyzjaków, które dodają wigoru i mogą… nieźle zamieszać w sypialni. W arkusze stron wplotła się również poezja Williama Blake`a oraz… samego Marka Tomalika - wymowna, osobista, przesiąknięta fascynacją do swej Pani A.

Marek Tomalik zdecydował się na dość nietypową publikację. Bo „Lady Australia” nie jest stricte dziennikiem podróży, owocem jego wędrówek po australijskiej, skąpanej w słońcu czerwonej ziemi. Oczywiście, gdzieś w tam w tle przewijają się jego wspomnienia ale tym razem prym wiedzie Ona, która uwodzi, kokietuje krajobrazem, kusi egzotyką. Australia. Która potrafi otumanić niczym femme fatale, zafascynować i zaskoczyć. I jak każda kobieta miewa swoje kaprysy; bywa niedostępna, pogrąża się w suszy bądź tonie w potężnych ulewach.

Co tu dużo ukrywać; „Lady Australia” ze swą erotyczną wymową jest bardzo pociągająca. Polecałabym ją raczej osobom z licznikiem 18+, przy niej naprawdę trudno zachować wstrzemięźliwość – człowiekowi od razu puszczają wodze fantazji, chciałby poznawać i odkrywać nowe rejony...
To książka dla tych, którzy wybierają się w podróż do Australii. To książka dla tych, którzy o niej marzą. Ja nie należę do żadnej z tych grup, mimo to „Ladę Australię” czytałam z niekłamanym zainteresowaniem. Jedyny minus kieruję w stronę wydania, ściślej jego gabarytu – jest duże, kwadratowe i niestety nieporęczne. 
Bardzo lubię styl Marka Tomalika, który potrafi zaabsorbować czytelnika pełnymi przygód opowieściami. Pełnych anegdot, z humorem, pazurem. Tutaj nieco zabrakło mi tej jego przygody, podróżowania, poznawania… Jest za to Australia, ze swym bogactwem i urokiem. Kto chce, niech czyta!

wtorek, 21 maja 2013

Dorota Ponińska - Podróż po miłość. Emilia



autor: Dorota Ponińska
tytuł: Podróż po miłość. Emilia
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
rok wydania: 2013
ilość stron: 368
źródło: Od Wydawnictwa
ocena: 5 / 6



Bywa, że życiowa droga, którą sobie obieramy nie zawsze jest tą, którą w ostateczności kroczymy. Często nasze życie pisze  własny scenariusz, zupełnie inny od tego, który samodzielnie nakreśliliśmy. Podobnie było z główną bohaterką moim zdaniem bardzo udanego debiutu „Podróż po miłość. Emilia”. Jej historia to dobry przykład tego, że plany nie zawsze mają odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Emilia Konarska miała złożyć śluby wieczyste i przywdziać zakonny habit. Do podwileńskiego klasztoru trafiła jeszcze jako dziecko, po śmierci matki i zaginięciu ojca, który był uczestnikiem powstania listopadowego. Dziewczyna dorastała w zakonie, zaakceptowała życie za klasztornym murem i postanowiła poświęcić się służbie Bogu. Spokój zburzył Tatar Selim, który zjawił się w klasztorze z wiadomością, że jej ojciec żyje, jest w niewoli tureckiej i muszą go wykupić. Emilia bez wahania wyrusza w podróż w zupełnie nieznany, orientalny świat Bliskiego Wschodu.

Tytuł powieści sugeruje czytelnikowi, że w podróży Emilia odnajdzie coś jeszcze. Czy chodzi tu o miłość rodzicielską, córki do niegdyś utraconego ojca? Czy może o zupełnie inny, dotąd nieznany dziewczynie wymiar miłości? Tego nie zdradzę, nadmienię jedynie, że podczas wędrówki Emilia pozna dwóch mężczyzn, lorda Williama Gainfula oraz dość wyniosłego wojownika Zakira. Czy  dziewczyna, która chciała poświęcić się służbie Bogu wytrwa w swej decyzji, czy odkryje w sobie inne, dotąd obce uczucie? Zapraszam do lektury.

Bardzo pomyli się ten, który założy, że to najpospolitsza powieść, z orientalnym bo osadzonym w Bliskim Wschodzie wątkiem miłosnym w tle. Otóż autorka odrobiła zadanie domowe bo jej debiutancka książka jest dopracowana w każdym calu, dokładnie obrazuje zarówno surowe reguły panujące w klasztorze jak i życie kobiet w haremie. Z tego co mi wiadomo, Dorota Ponińska nie jest ani zakonnicą ani muzułmanką a powieść wydaje się być wyrwaną jakby z autopsji, jest tak dokładna i rzetelna. Duży plus za równolegle prowadzony wątek, w którym autorka oddała głos Rumiemu, najsłynniejszemu perskiemu poecie z XIII wieku, jego mistyczne teksty będą mieć oddźwięk w życiu Emilii. Całość opatrzona jest licznymi przypisami (słowa uznania za ich umiejscowienie na dole każdej strony), a wszystko, mimo że orientalne jest proste i zrozumiałe. Powieść napisana jest w bardzo przystępny sposób, właściwie czyta się sama.
Będzie szczerze: autorce szczerze gratuluję udanego debiutu a fankom lubujących się naprawdę dobrych powieściach, z orientalną nutą, osadzonych w kulturze islamu - szczerze polecam.
W przygotowaniach są kolejne tomy serii. Wiem, że minie sporo czasu zanim ukażą się na księgarskiej półce, ale jeśli będą tak dobre jak „Emilia” - warto poczekać.

piątek, 17 maja 2013

Stefan Czerniecki - Cisza


autor: Stefan Czerniecki
tytuł: Cisza
wydawnictwo: Bernardinum
rok wydania: 2013
ilość stron: 288
ocena: 5.5 / 6

W moich podróżniczych marzeniach z Ameryką Południową nigdy nie było mi po drodze. Oczywiście, nie wzgardziłabym darowaną/wygraną wycieczką i chętnie odwiedziłabym Wyspę Wielkanocną, dałabym się porwać karnawałowi w Rio, oniemiałabym na widok wodospadów Iguazu… Ale żebym tak z własnej woli tuczyła drobniakami swoją świnkę skarbonkę w nadziei na South America trip do Peru i Ekwadoru? No jakoś tak nie. 

Ale podróżnicze plany to jedno a czytelnicze preferencje - drugie. O Ameryce Południowej mogę czytać bez końca, pod warunkiem, że książka będzie opatrzona dwoma słowami „Stefan Czerniecki”. Tak Drogi Czytelniku, bo musisz wiedzieć, że pod tym nazwiskiem kryje się wciągająca, pełna zabawnych historii, ciętych ripost, inteligentnego sarkazmu klimatyczna podróż. A że po raz kolejny padło na Amerykę Południową? Jak widać autorowi w tym kierunku bardzo po drodze. Jest więc druga po „Dalej od Buenos” – „Cisza”. Ale uwaga, w tej „Ciszy” o ciszę bardzo trudno. Czytając perypetie zabawnego gringos, dzielnego chojraka i (uwaga, tu cytat) „psa na baby”, nie sposób zachować powagi.

Stefan Czerniecki tym razem na ostrzu podróży postawił Peru i Ekwador. My – czytelnicy, pasażerowie nie na gapę, bo z biletem w formie książki mamy okazję prześledzić jego wędrówkę. Zaczyna się dość ciekawie, od „uroczych latynoskich oczu”, ale może przejdźmy dalej, podziwiać inne widoki…
Wraz z „Ciszą” mamy okazję poznać zakątki Peru, zajrzeć do slumsów w mało atrakcyjnej i szarej Limie, skosztować lokalnego specjału – świnki morskiej (podziękuję, dziś piątek), odwiedzić Kanion Colca i zobaczyć „kondora cień” , zachłysnąć się widokiem słynnych ruin Machu Picchu. W pakiecie, zupełnie gratis zostaniemy obrabowani, obrabowani i…porwani. Żądni dalszych atrakcji? Proszę bardzo – w Ekwadorze wdrapiemy się szczyt wulkanu Illinizy Norte, w Otavalo na największym bazarze na kontynencie obłowimy się niczym „galerianki” i zagłębimy się (nielegalnie dość) ekwadorską dżunglę. To tylko kropla w morzu – gąszczu atrakcyjnych miejsc jakie skrywa w sobie „Cisza”. Przeczytajcie. Warto.

„Cisza” to nie przewodnik, raczej historyjka o perypetiach trójki gringos (w podróży Stefanowi towarzyszyły równie zabawne koleżanki – Zosia i Ula) przemierzających Amerykę Południową i surowe Andy. Ale i tutaj nie brak praktycznych rad i wskazówek zaczerpniętych z dość ciekawych doświadczeń podróżników. No tak, mądry gringo po szkodzie. Jeśli chcecie wiedzieć jak w Peru i Ekwadorze nie dać się ograbić z cennych dolarów, telefonu i ostatniej paczki ulubionych herbatników sięgnijcie po „Ciszę”.

Wspominałam już, że uwielbiam serię „Poznaj Świat”? Za ciekawe, pełne pasji opowieści, za niebywałą jakość wydania i za te oszałamiające, piękne zdjęcia. Cudo! 



Zdjęcia pochodzą ze strony autora http://stefan.czerniecki.net (te same znajdziecie w książce)
Pobrałam je bez jego zgody i wiedzy.
Jeśli kiedykolwiek tu zajrzysz… do kolejnego napisania i poczytania Stefan!