tytuł: Królowa słodyczy
wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania: 2010
ilość stron: 256
ocena: 4.5 / 6
„Królowa słodyczy” trafiła w
me ręce całkiem przypadkowo. Nie natknęłam się na jej recenzje, umknęły mi
pochlebne, zachęcające do lektury opinie. W księgarni pewnie minęłabym ją
szerokim łukiem, w bibliotece być może zwróciłabym na nią uwagę – pod warunkiem,
że za oknem jesień chyliłaby się ku końcowi zwiastując rychłe nadejście zimy, porę
w której toczy się akcja książki. Nie ukrywam, do kupna „Królowej słodyczy”
skłoniła mnie promocyjna cena i
pośrednio opis, obiecujący przyjemnie spędzony czas. Choć przyznam szczerze, na
co dzień stronię od tego typu lektur ale byłabym nieuczciwa zatajając, iż „Królowa
słodyczy” dostarczyła mi naprawdę miłych chwil.
„Królowa słodyczy” to
opowieść o współczesnym Kopciuszku samotnej, nieszczęśliwej i nieco przy kości
Josey Cirrini, która topi smutki w słodyczach. Wszystko co pyszne, słodkie (i
kaloryczne) koi, pociesza i osusza łzy. Josey mieszka wraz z apodyktyczną matką
Margaret i mimo, że dawno osiągnęła pełnoletność, traktowana jest niczym małe
dziecko. Dziewczyna w ogóle nie wychodzi z domu nie ma znajomych, prywatnego życia.
Dnie spędza na spełnianiu rozkazów i zachcianek matki, wieczorami ucieka w
świat romansów i słodkich przyjemności skrzętnie ukrytych na dnie szafy. Pewnego
razu w swym tajemniczym schowku oprócz czekoladowego batonika i kolorowych cukierków
znajduje…miejscową kelnerkę Dellę Lee Baker. Nie wiadomo dlaczego kobieta obrała
sobie za kryjówkę szafę Josey, najwyraźniej jednak nie ma chęci jej opuścić. Josey
bojąc się zdemaskowania słodkiej spiżarni nie ma wyjścia, musi przystać na
warunki Delli, choć jeszcze nie wie, że prośby nieproszonego gościa całkowicie
odmienią jej życie.
Przyjemna, ciepła powieść
właściwie czyta się sama. Choć „Królowa słodyczy” nie należy do skomplikowanych
pozycji, wrzucenie jej do worka z etykietą „typowy romans” byłoby niesprawiedliwe.
Akcja nie jest schematyczna a i zakończeniu daleko do przewidywalności. Owszem na
kartach powieści znajduje się kilka magicznych, paranormalnych wstawek, są one
jednak zaserwowane w przystępny niedrażniący czytelnika sposób. „Królową
słodyczy” to powieść okraszona nutką przyjaźni, szczyptą miłości i pełnią
słodyczy. Nic więc dziwnego, że autorka Sarah Addison Allen podczas pisania niemniejszej
książki przytyła 9 kilogramów…. :)
Pewnie niektórzy z Was bardziej kojarzą debiutancką książkę autorki - „Magiczny ogród”, którą również zamierzam
przeczytać. Przy okazji poszukiwań natrafiłam na informację, że 23 maja
nakładem wydawnictwa Znak ukaże się trzecia powieść autorki – „Słodki zapach
brzoskwiń”
Może być ciekawa, jeśli natknę się na nią w bibliotece chętnie wypożyczę;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, tak samo jak Ty :) Ale dzięki Tobie miałam szansę przeczytać jej recenzje i teraz na pewno poszukam jej w bibliotece.
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję za zauważenie literówki! Trzeba być mną by napisać Charlan :D No, ale cóż... każdemu zdarzają się pomyłki.
zaciekawiłaś mnie, poszukam tej książki :)
OdpowiedzUsuń"Magiczny ogród" leży na półce od dawna i chyba wreszcie czas go przeczytać :) Zaciekawiłaś mnie "Królową słodyczy", zapowiada się fajnie :
OdpowiedzUsuńMam tę książkę na oku, podobnie jak inne tej autorki:))
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce. Wydaje się być...oryginalna;)
OdpowiedzUsuńChyba własnie takiej pozycji potrzebuję na poprawę humoru. Z pewnością się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńmnie taka okładka na półce od razu by skusiła :) klasycznych romansów nie lubię, ale w tej wersji dałabym z nim radę ;)
OdpowiedzUsuń