tytuł: Zezia i Giler
wydawnictwo: Pascal
rok wydania: 2012
ilość stron: 120
ocena: 5 / 6
To
nie bajka! Agnieszka Chylińska naprawdę napisała… bajkę!
Dawno
temu, kiedy wkraczałam w okres dorastania, O.N.A. był jednym z
najpopularniejszych polskich zespołów rockowych. Kto jeszcze pamięta tę
zbuntowaną, kontrowersyjną i wulgarną nastolatkę jaką wtedy była Agnieszka
Chylińska? Z walkmanem w kieszeni i słuchawkami w uszach wychowywałam się na
jej piosenkach. Na oczach tysięcy fanów Agnieszka przeszła ogromną metamorfozę,
z szalonej, nieprzewidywalnej dziewczyny przeistoczyła się w wyciszoną, łagodną
kobietę. Przemianę słychać także w
muzyce i choć niektórzy zarzucając komercjalizm nie mogą jej tego wybaczyć i
choć ja sama nadal słucham „starej Chylińskiej” wierzę, że ta zmiana wynikła z potrzeby
wewnętrznej, nie z wnętrza portfela.
Byłam
przekonana, że wokalistka wyczerpała już limit swych życiowych zmian, wielkie
było więc moje zaskoczenie kiedy usłyszałam, że postanowiła zamienić mikrofon
na pióro i zadebiutować w roli… autorki bajek dla dzieci. Spotkałyśmy się więc
ponownie – już nie jako nastolatki ale dorosłe kobiety, żony i matki. Wrażenia
ze spotkania? Ależ proszę bardzo:
„Zezia
i Giler” to objętościowo niewielka książeczka przytaczająca losy rodziny
Zezików. Bohaterami są ośmioletnia Zuzia zwana Zezią, jej młodszy brat Giler,
który wprawdzie ma jakieś imię ale przydomek tak do niego mocno przywarł, że nie
mogę zapamiętać go inaczej, ich rodzice oraz kotka „Idźstąd” - okrzyknięta tak
trochę ze słusznego powodu. Mieszkają sobie oni w starej kamienicy na jednym z
warszawskich osiedli a ich perypetie uchwycone z punktu widzenia małej Zezi wywołają niejeden uśmiech u najmłodszych ale i sporo
wspomnień u rodziców.
Bardzo
ciepło odebrałam bajkę Agnieszki Chylińskiej tylko, no właśnie – czy to aby na
pewno jest bajka? Bo dla mnie jest to książka o kilku obliczach. Można odkryć w
niej świat widziany z perspektywy ośmiolatki, ale ten prawdziwy, bez naiwności
i sztucznej oprawy. Bo przecież dzieci są doskonałymi obserwatorami i na swój
sposób postrzegają otaczające ich problemy, nieuleczalną chorobę, kłótnie rodziców, czy niechęć
kolegów.
Dla
mnie „Zezia i Giler” to taka otwarta
przestrzeń, nie ma w niej jasno zarysowanej fabuły, nie ma zakończenia, są za
to luźne opowiastki i niedokończone, urwane jakby w pół słowa myśli. I jak
podczas lektury na nieodzowne pytania „A dlaczego?” wytłumaczyć swojemu dziecku dlaczego
Dziadkowie Zezi nie chodzą do kościoła, dlaczego w domu nie mówi się o Cioci
Zagranicy albo dlaczego Giler tak różni się od innych dzieci w jego wieku,
skoro my, dorośli sami nie znajdujemy tutaj odpowiedzi? Być
może Agnieszka Chylińska świadomie zostawiła sobie otwartą furtkę i jeszcze
kiedyś poznamy ciąg dalszy przygód Zezi i Gilera? A może chodzi o to, byśmy to
my, rodzice uzupełnili brakujące miejsca naszą wersją zdarzeń i na nowo
opowiedzieli swym pociechom historię przygód sympatycznej rodziny Zezików
Mówią,
że macierzyństwo zmienia kobietę i Agnieszka Chylińska zdaje się być tego
najlepszym przykładem. „Zezia i Giler” to wartościowa książeczka, ale jeśli ma
to być bajka to polecałabym ją raczej starszym dzieciom. Duże litery ułatwią
czytanie, zabawne ilustracje rozśmieszą a dołączone do wydania wodne tatuaże,
jeden nawet z samą autorką, ucieszą nasze pociechy. Nade wszystko polecam jednak tę pozycję dorosłym, Chylińska trochę w dziecięcy, zabawny ale i mądry sposób zawarła w niej strzępki życia rodzinnego, życia jakie my sami toczymy.
Trochę
wygórowaną cenę z okładki koi fakt, że w wielu księgarniach można ją nabyć w promocyjnej cenie, niewiele ponad 20
zł. Gwarantuję, warto.
„…Może kiedyś przyjdzie
czas
Że uspokoję się
Łagodnie minie zło…”
[O.N.A „Ciągle Ty” 1999]
Po
napisaniu powyższego postanowiłam sprawdzić jakież to dobre słowo mają media o
„Zyzi i Gilerze”. I proszę, jak się okazuje Agnieszka Chylińska już zabrała się
za kontynuację przygód Zezików. Bardzo sprytnie i fajnie, z chęcią poznam
dalsze perypetie tej sympatycznej rodziny.
Lubię Agnieszkę Chylińską - kobietę. Lubiłam Agnieszkę Chylińską - artystkę. Ciekawa jestem Chylińskiej - pisarki (Twoja recenzja jest pierwszą pochlebną opinią na temat "Zezi i Gilera", którą przeczytałam). Od dawna wiem, że Agnieszka jest molem książkowym i, oczywiście, również za to ją lubię:)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że byłam w szoku, kiedy dowiedziałam się o tym, iż Agnieszka Chylińska wydała książkę. Pragnęłam ją zdobyć, ponieważ mój 5-letni brat jest ogromnym fanem Chylińskiej i.. udało mi się. :) "Zezia i Giler" znajdują się na półce braciszka, a i ja niebawem wezmę się za lekturę.
OdpowiedzUsuńW czasach największej popularności O.N.A byłam dzieckiem, ale nieco szokuje mnie zmiana wizerunku, stylu życia i muzyki Chylińskiej. Rozumiem, że człowiek się zmienia, dojrzewa, ale tak radykalna metamorfoza bardzo mnie zaskakuje.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, gdyż w życiu bym nie pomyślała, że Agnieszka Chylińska znalazła czas, aby napisać bajkę i to całkiem interesującą, tak przynajmniej wynika z twojej recenzji. Trzeba zatem zdobyć owe dzieło.
OdpowiedzUsuńJak tylko usłyszałam, że Chylińska pokusiła się o napisanie książki dla dzieci, 'wyszperałam' w internecie parę informacji na ten temat. Między innymi znalazłam załączone fragmenty publikacji i muszę przyznać, iż nie przekonały mnie one do lektury " Zezi i Gilera". Chociaż, jak znajdę książkę w bibliotece, to pewnie zabiorę ją ze sobą do domu - choćby po to, by przekonać się, czy jednak ma w sobie 'to coś'.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem "Zezia i Giler" czytana fragmentami traci na wartości, czytelnik odbierze je jako ot takie sobie, niepołączone żadną fabułą opowiastki snute przez ośmiolatkę. Całość jest zupełnie inna. Bo Chylińska doskonale ujęła w niej życie jakie wiedliśmy jako dzieci i życie, które jak przypuszczam wiedzie teraz sama. Bo jest nie tylko artystką ale żoną i matką, na pewno w jej domu walają się tony nieuprasowanych ubrań, na pewno jest wypompowana po całym tygodniu pracy. Dużo tu normalności. A przypadek Gilera? Chylińska nie napisała co mu jest, nie musiała. Ja po pierwszych objawach już wiedziałam, bo truchleję na myśl o tej chorobie i swego czasu spędziłam każdą wolną chwilę na buszowaniu po internecie próbując się upewnic czy rzeczywiście szczepionki nie mają z tym zaburzeniem nic wspólnego... Także z pełną świadomością polecam tę książeczkę, czuję, że niejedna matka utożsami się z mamą Zyzi :)
Usuńczytałam, pisałam też o tym u siebie, książka jest fantastyczna i mojej córce się bardzo podoba
OdpowiedzUsuńKupić nie kupię, ale chętnie przejrzę przy okazji ;)
OdpowiedzUsuńPs. Naprawdę tak namiętnie Chylińskiej słuchałaś ;p
Nie użyłam słowa namiętnie, ale kurczę, chyba tak.
UsuńByłam wpatrzoną w starszą siostrę, chciałam być taka jak ona -"dorosła" i słuchałam tylko jej kaset (powtórzę raz jeszcze- kaset ;) ) O.N.A, Hey i Shout. Zostało mi do dziś... Nie wiem co nowe i dobre, znam tylko stare dobre kawałki :)
Pamiętam jak chodziłam po domu śpiewając "Znalazłam" O.N.A, eh miałam z 11 lat co ja mogłam o tym wiedzieć :))
Z czystej ciekawości zajrzę do tej książki. Zastanawia mnie właśnie jak zostanie ujęty wątek dziecięcego postrzegania świata... Tak szybko o nim się zapomina...
OdpowiedzUsuńDobrej niedzieli :)
Może kiedyś kupię ją dla córki. Ale jeszcze nie teraz :)
OdpowiedzUsuńO! Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Pewnie kiedyś do niej z ciekawości zajrzę :)
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie ciekawa jak wypada pani Chylińska na gruncie pisarskim. Skutecznie mnie zachęciłaś ;)
OdpowiedzUsuń