autor: Rani Manicka
tytuł: Japońska parasolka
wydawnictwo: Albatros
rok wydania: 2010
ilość stron: 464
ocena: - 5 / 6
Minęło
kilka lat od przeczytania pierwszej książki Rani Manickiej „Matka ryżu” a ja
wciąż pozostaję pod jej urokiem. Takich powieści się nie zapomina. Na fali
oczarowania nabyłam dwie pozostałe pozycje autorki jednak długo wzbraniałam się
przed lekturą. Powód? Nie ukrywam, trochę obawiałam się konfrontacji i zgubnych
porównań, tymczasem lektura „Japońskiej parasolki” przyniosła pozytywne choć nie
tak emocjonujące wrażenia.
Parwati
urodziła się na Cejlonie w prostej ubogiej, rodzinie. Odznaczała się ciemną
karnacją, co w hinduskiej kulturze jest niemal równoznaczne z niższym statusem
społecznym. Była jednak na swój sposób piękna i to właśnie uroda stała się jej kartą przetargową.
Gdy dziewczyna miała szesnaście lat ojciec oddał ją za żonę malajskiemu
bogaczowi Kasu Marimuthu. Niestety, podczas ceremonii zaślubin wyszedł na jaw
okrutny podstęp. Ojciec chcąc bogato wydać córkę za mąż, przyszłemu
zięciowi, który nie widział swej wybranki zamiast zdjęcia Parwati przesłał fotografię
innej kobiety o nieskazitelnej urodzie i jasnej cerze. Upokorzony
Kasu Marimuthu postanowił odesłać niechcianą pannę młodą z powrotem do ojca,
niszcząc jej tym samym życie, wszak poślubiona i odtrącona małżonka nie mogła
się już z nikim związać.
Mijały
jednak dni i Kasu w przypływie
wielkoduszności pozwolił Parwati spędzić trochę czasu w swej posiadłości. Przez cały czas przyglądał
się żonie z niechęcią, raził go u niej brak urody, stylu i obycia. Z czasem
jednak przyzwyczaił się do tej niepiśmiennej, prostej dziewczyny, zaczął szanować
i traktować jak prawowitą żonę. Parwati odżyła. Wierząc, że los nareszcie
wynagrodził jej trudy przeszłości wniknęła w to lepsze, dostatnie życie. Nie przypuszczała,
że prawdziwe zmiany dopiero nadejdą, i że życie powiedzie ją krętą, naznaczoną cierpieniem,
strachem ale i prawdziwą miłością drogą.
Lubię
te utkane ze słów azjatyckie historie Rani Manickiej. Tym razem autorka
powiodła mnie do Malezji z początków XX wieku, kraju, który lada moment miał pogrążyć
się w wojennej otchłani. Przewracając
kolejne strony mimowolnie stałam się świadkiem wtargnięcia wojsk japońskich, konsekwencji,
które z sobą niosły jak i zmian jakie na
przełomie lat zachodziły w Parwati, która z cichej, potulnej dziewczyny stała
się dojrzałą i pewną siebie kobietą.
„Japońską
parasolkę” polecam może nie tak żarliwie jak „Matkę ryżu” ale równie szczerze. Powieść
czyta się płynnie, z zainteresowaniem. Warto po nią sięgnąć choćby dla azjatyckiego
klimatu, malezyjskiej kultury i wiary, że niezależnie od statusu i etnicznego
pochodzenia los nigdy nie jest przesądzony.
Mój
niesłabnący zachwyt nad „Matką ryżu” - Klik