niedziela, 30 września 2012

Harlan Coben - Wszyscy mamy tajemnice

autor: Harlan Coben 
tytuł: Wszyscy mamy tajemnice 
wydawnictwo: Albatros 
rok wydania: 2012 
ilość stron: 464 
źródło: Z biblioteki 
ocena: 4.5 / 6


Znany i na ogół lubiany – Harlan Coben, jeden z najbardziej znanych amerykańskich autorów powieści kryminalnych. Jego książkom zarzuca się wiele, ot choćby to, że fabuła niczym wakacyjny romans, ulatnia się z myśli czytelnika zaledwie kilka dni po przeczytaniu. Nie przeczę, jedynie zastanawiam czy to tak naprawdę istotne? Bo kiedy podczas czytania mało się człowiekowi nie zapalą palce od szybszego kartkowania stron, reszta przestaje mieć znaczenie.

„Wszyscy mamy tajemnice” to kolejny, dziesiąty już kryminał z dobrodusznym Myronem Bolitarem i obrzydliwie bogatym Winem w rolach głównych. Podobnie jak poprzednich częściach, poczciwy agent sportowy vel pomocna dłoń tym razem biegnie na ratunek swej klientce i byłej gwieździe tenisa Suzzy. Dziewczyna jest ósmym miesiącu ciąży o czym, coby internetowej tradycji stało się zadość powiadamia grono znajomych na Facebooku. Pośród gratulacji ktoś zostawia anonimowy komentarz kwestionujący ojcostwo dziecka. Mąż Suzzy po odczytaniu wiadomości zostawia ją i zapada się pod ziemię. Kobieta prosi więc Myrona, by ten odnalazł jej męża i wyjaśnił kwestię kłamliwego komentarza. Z  pozoru nieskomplikowana sprawa z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej zawiła i zagmatwana. A Myron jak to ma w zwyczaju po raz kolejny popada w tarapaty i po raz kolejny Win musi przybywać z odsieczą. Jednak tym razem sprawy przybiorą nieoczekiwany obrót, sama pomimo ukończenia książki jestem pełna obaw co do dalszych losów moich ulubionych bohaterów.
"...jeśli jednak nie otworzysz się przed tym, kogo najbardziej kochasz, jeśli nie ujawnisz swoich wad, nie zdołasz się zbliżyć. Po prostu będziesz miał tajemnice. A te tajemnice jątrzą i dzielą"...
Ze wszystkich cobenowskich kryminałów właśnie te z Myronem i Winem cenię sobie najbardziej. Autor oprócz ciekawie zarysowanej fabuły i umiejętnego budowania napięcia obdarzył głównych bohaterów niebywale ciętym językiem. Ich dialogi kipiące sarkazmem i ironią zawsze wywoływały u mnie salwy śmiechu. W tej pozycji również ich nie brakuje, choć w porównaniu z poprzednimi częściami nieco wyblakły. Boję się, że Coben stopniowo się wypala i że nadejdzie dzień, kiedy postanowi pożegnać się z moim ulubionym duetem. Rozpoczęcie nowej, jeszcze nie wydanej w Polsce serii potęguje obawy, łudzę się jednak, że Coben nie wbije sobie gwoździa do własnej trumny, przecież nie zabija się kury znoszącej złote jajka…

Wydawnictwo Albatros  nie śpi. W przyszłych zapowiedziach pojawiły się kolejne, jeszcze w Polsce nie wydane kryminały Harlana Cobena:
Z nowej serii z X.Y. (celowo nie ujawniam nazwiska bowiem postać pojawia się w książce „Wszyscy mamy tajemnice” )
# Schronienie (2011)
# O kilka sekund  (2012)
Z pozostałych powieści:
#Nie oddalaj się (2012)
#Sześć lat (2012)
Oraz:

Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać :)

wtorek, 18 września 2012

Carlos Ruiz Zafon - Światła września

autor: Carlos Ruiz Zafon
tytuł: Światła września 
wydawnictwo: Muza 
rok wydania: 2011 
ilość stron: 256 
źródło: Z półki 
ocena: 5 / 6 

Carlos Ruiz Zafon zyskał dwojakie grono czytelników. Jedni pokochali go od pierwszej przeczytanej książki, miłością bezwarunkową, która umacnia się wraz z każdą kolejną lekturą, drudzy – skuszeni pozytywnymi opiniami sięgnęli po którąś z jego książek, przeczytali i nie mogą zrozumieć o co tyle szumu i skąd tyle zachwytów? Ja na szczęście należę do tej pierwszej kategorii, od „Cienia wiatru” poprzez „Grę anioła”, „Marinę” i „Księcia mgły” ów hiszpański autor zyskał we mnie wierną czytelniczkę. „Światła września” tylko wzmocniły to uczucie, bo choć w zamyśle pozycja skierowana jest do młodzieży a ja nastoletnie lata dawno mam za sobą, jej lektura przyniosła mi sporą dawkę rozrywki ale i… grozy.

„Światła września” przytaczają historię dotkniętej przez los rodziny Sauvelle, matki Simone oraz dzieci, czternastoletniej Irene i małego Doriana, którzy po śmierci ukochanego męża i ojca wiodą skrajnie ubogi żywot. W tej smutnej, patowej sytuacji pojawia się nagle światełko w tunelu, Simone otrzymuje propozycję pracy jako ochmistrzyni w rezydencji fabrykanta zabawek Lazarusa Janna. Rodzina przekonana, że zamyka za sobą smutny etap życia, przenosi się z szarego Paryża do położonego na klifie domu w Błękitnej Zatoce. Żadne z nich jeszcze nie wie, że to co miało być wybawieniem w rzeczywistości okaże się pułapką bez wyjścia...  

Do dziś nie wiem czy to ja jestem taka bojaźliwa czy wykreowany przez Zafona świat był tak realistycznie przeraźliwy. Zabawne, podczas czytania horrorów powieka nawet mi nie drgnie a przy wyimaginowanej historii dla młodzieży miałam ochotę schować się pod łóżko. Zapewne sama jestem sobie winna, trzecia w nocy chyba nie była najlepszą porą na czytanie tej książki. Nie przy słabym świetle nocnej lampki i nie w towarzystwie namolnego kota, który właśnie o tej porze postanowił spacerować po pokoju. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie rzucający się na ścianę cień… tak cień, który w połączeniu z lekturą „Świateł września” nieomal przyprawił mnie o palpitację serca.

Po raz kolejny Zafon powiódł mnie do tajemniczego, pełnego magii i przygód świata a ja znów wróciłam z tej podróży z jednej strony zadowolona, z drugiej niepocieszona krótkością trwania. Powieść czyta się szalenie szybko, z zainteresowaniem, a w kulminacyjnych momentach z nutką (no dobra - z Nutą przez duże „N” ) strachu. Polecam, nie tylko młodszym ale i starszym odbiorcom.

sobota, 15 września 2012

Sebastian Fitzek - Makabryczna gra

autor: Sebastian Fitzek
tytuł: Makabryczna gra
wydawnictwo: G + J
rok wydania: 2008
ilość stron:392
źródło: Z półki
ocena: 4.5 / 6

Im częściej sięgam po thrillery tudzież kryminały, tym mam większe ku nim wymagania. Gdy utknęłam na jakiejś kilkunastej stronie zdjętej z półki pierwszej lepszej książki, postanowiłam się nie katować, sięgnęłam po gwarantowaną porcję dobrej, trzymającej w napięciu literatury. To kolejna, piąta już z sześciu książek w dorobku Sebastiana Fitzeka, którą miałam okazję przeczytać. Nie rozczarowała, choć w porównaniu ze swymi poprzedniczkami wypadła nieco gorzej.


Szukasz sposobu, żeby zaistnieć w mediach? Zdobyć rozgłos i zainteresowanie milionów słuchaczy? Poniższe ekstremalne zachowanie z pewnością nie powinno być popularyzowane, choć trzeba przyznać efekty medialnego szumu, który w okamgnieniu ogarnął cały Berlin są imponujące.
W grupie zwiedzających znaną rozgłośnię radiową znalazł się psychopata, który z wyklejonym na ciele materiałem wybuchowym pojął  zakładników i rozpoczął tytułową makabryczną grę. W czym rzecz? Dotychczas na antenie odbywał się konkurs, słynny cash call, prowadzący dzwonił do przypadkowej osoby i gdy ta po odebraniu telefonu zamiast zwykłego „halo” czy „słucham” podała właściwe hasło, wygrywała nagrodę. Porywacz postanowił nieco zmienić zasady gry i teraz, gdy słuchacz po odebraniu telefonu wypowie niewłaściwe zdanie, on zabije jednego zakładnika. Gra będzie się toczyć dopóki policja nie odnajdzie narzeczonej psychopaty, która według oficjalnego raportu zginęła w wypadku samochodowym. Przestępca zdaje się jednak w to nie wierzyć, jest zdeterminowany przy tym bystry i konsekwentny. Tymczasem ginie pierwsza ofiara...

Przeczytałam wiele thrillerów i z pełną świadomością stwierdzam, że te w wykonaniu Fitzeka zdecydowanie wybijają się przed szereg. Nieszablonowe, zaskakujące i nieprzewidywalne. „Makabryczna gra” również nie zawodzi ale w porównaniu z innymi thrillerami autora wypada może nie tyle słabiej co mniej skomplikowanie. Podczas gdy poprzedniczki robiły człowiekowi pranie mózgu ta pozycja już tak nie zwodzi i nie wpuszcza w maliny. Tych, którzy nie mieli jeszcze okazji zapoznać się z twórczością niemieckiego pisarza zachęcam do przeczytania „Makabrycznej gry”, rozkręci Was i z pewnością wzmocni apetyt na kolejne pozycje.

Zabawne, o pierwszym spotkaniu z twórczością Sebastiana Fitzeka zdecydowała… cena, zarówno „Terapia” jak i „Makabryczna gra” kosztowały bodajże 7 zł. Teraz są niedostępne w księgarniach a ja co rusz dostaję propozycje wymiany bądź sprzedaży. Jeśli uda Wam się na nie natrafić, nie zastanawiajcie się długo.