czwartek, 26 maja 2011

Geert Mak - Most

autor: Geert Mak
tytuł: Most
wydawnictwo: Czarne
rok wydania: 2011
ilość stron: 144
ocena: 4.5 / 6

 
Mam ogromny sentyment do Stambułu. Pewnie dlatego, że to jedyne miasto przesycone orientem, które do tej pory udało mi się zobaczyć. Byłam tam tylko dwa dni, zakochałam się bardziej niż po tygodniu spędzonym w każdym innym europejskim mieście. Oczarowana nawoływaniem muezina, oniemiała bogactwem zabytków i zapachów, z rozpływającą się w ustach chałwą wnikałam w zakamarki istambulskich uliczek. Najbardziej europejskie z muzułmańskich miast podbiło moje serce.
Literatura muzułmańska od dawna była mi szczególnie bliska, po krótkiej wizycie w Turcji zapragnęłam wracać do niej choćby na kartach książek. Gdy w zapowiedziach wydawniczych natknęłam się na „Most” G. Mak`a z miejsca wpisałam go na mą priorytetową czytelniczą listę.

Stambuł, jedyne na świecie miasto położone na dwóch kontynentach Europy i Azji. Tu stykają się nie tylko kontynenty ale i dwie odmienne kultury, które przenikając tworzą niesamowitą mieszankę barw i kontrastów.
To tu, wśród wielu mostów scalających miasto unosi się tytułowy Most Galata
„Most wznosi się nad szerokim ujściem rzeki łącząc dwie najstarsze dzielnice miasta, a zarazem jakby jego dwa oblicza: południowe, konserwatywne, zwrócone na Wschód, i północne, z liczącymi wiele stuleci ambasadami i pałacami kupców przesiąknięte mentalnością Zachodu i lekkością nowoczesnego życia”.

Most, dla jednych rodzaj przeprawy, dla innych miejsce pracy. Geert Mak poświęcił uwagę tym drugim - sprzedawcom, hazardzistom, wędkarzom, pucybutom, fotografowi i… złodziejom. Dla nich most Galata jest jedyną szansą na przeżycie, zarobią, nakarmią siebie i rodzinę. Do Stambułu przyjechali z różnych zakątków Turcji, uciekając przed głodem i biedą trafili na most, który stał się ich miejscem pracy, schronieniem i szansą na przetrwanie. Jedyni żywiciele rodziny nie mogą pozwolić sobie na luksusy, nie mogą chorować. Zatopieni w szarą rzeczywistość, niepewni jutra oddają się niewygórowanym marzeniom.
„Życie bogatych ludzi nie jest lepsze od życia biednych, chciałbym tylko zarabiać dosyć pieniędzy na utrzymanie rodziny”.

Most Galata łączy nie tylko brzegi, ale i ludzi. Sprzedawcy są jedną wielką rodziną, w tej szarej egzystencji wzajemnie się wspierają, pomagając w potrzebie przetrwać te najcięższe chwile.

Po przeczytaniu owej książki nie mam jasno wyklarowanej opinii. Z jednej strony otrzymałam wszystko co ważne, historię Stambułu i Turcji, kulisy budowy kolejnych konstrukcji Mostu Galata oraz obraz ludzkiej egzystencji. Z drugiej strony zabrakło mi drążenia tematu i wnikliwości reporterskiej, tak wpisanej w zawód dziennikarza. W tej objętościowo niewielkiej książce po odjęciu informacji stricte historycznych zostaje niewiele stron całej esencji,  wnikliwego studium ludzkich zachowań.  I chyba nie przesadzę, twierdząc, że podobnych zwierzeń zawartych na stronach ”Mostu” przy filiżance mocnego, ohydnie słodkiego czaju mógłby wysłuchać każdy z nas.
Większa dawka informacji i treści z pewnością by mnie bardziej usatysfakcjonowała. Choć sama czuję lekki niedosyt co do ilości, jakości nic nie mogę zarzucić. Pozycję uważam za godną przeczytania.


Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa Czarne i portalu Sztukater. Dziękuję!


#takie tam#
Wszerz i wzdłuż przemierzałam Grand Bazaar w poszukiwaniu tureckiej flagi. Jest, jedna jedyna. Podbiegam, wyciągam portfel nie pytając o cenę KUPUJĘ
- Is not for sale
Mina a` la kot ze Shreka chyba zaintrygowała sprzedawcę
- Why you want it?
Rozwiązały mi się wszystkie języki, mogłam mówić po angielsku, niemiecku, rosyjsku… Stop, nigdy nie uczyłam się rosyjskiego… w każdym razie zarysowałam obraz mej skromnej kolekcji flag z różnych państw europejskich… Sprzedawca sięgnął po flagę i wręczył mi ją, z ręką na sercu i słowami:
- My country is here…

środa, 25 maja 2011

Wydawnictwo Kwiaty Orientu poleca...

Wydawnictwo Kwiaty Orientu


i portal Sztukater.pl


zachęcają do lektury

"Zaopiekuj się moją mamą" - Shin Kyung Sook




Już nigdy nie pomyślisz o swojej mamie w ten sam sposób po przeczytaniu tej książki.
"Zaopiekuj się moją mamą" to niezwykła i głęboko poruszająca historia o rodzinie poszukującej matki, która znika pewnego popołudnia wśród tłumu na stacji metra. Opowiedziana z perspektywy córki, syna, męża i samej matki jest uniwersalną opowieścią o miłości, rodzinnych sekretach, przeszłości i współczesności.
Stanowi chwytającą za serce sentymentalną podróż świadomości, która doprowadza cię do spotkania twarzą z twarz z gorzką prawdą - że nie wiesz nic o swojej matce.
"Ja nie znam mamy. Wiem tylko, że zaginęła..."

wtorek, 24 maja 2011

Benard Cornwell - Pieśń Łuków. Azincourt

autor: Bernard Cornwell
tytuł: Pieśń Łuków. Azincourt
wydawnictwo: Esprit
rok wydania: 2009
ilość stron: 600
ocena: 5.5 / 6


Za sprawą Pieśń Łuków. Azincourt Bernard Cornwell zabiera nas do innego, zapomnianego już świata, do mrocznej rzeczywistości XV wiecznej Brytanii, gdzie księża za niewierność gwałcą i zabijają młode niewiasty, a heretyków pali się na stosach. I zapewne chciałoby się jak najprędzej uciec z tego podłego i okrutnego miejsca gdyby nie Nicholas Hook. Już na początku dostrzegamy, że ma jeden wyjątkowy dar - jest genialnym łucznikiem. "Napiął łuk bez najmniejszego wysiłku, choć większość mężczyzn, którzy nie byli łucznikami, nie dałaby rady naciągnąć cięciwy nawet do połowy. Hook tymczasem przyciągnął ją aż do swego prawego ucha."

Hook zjawia się w Londynie na wezwanie króla Henryka, gdzie Lwy Albionu czynią przygotowywania do wojny z Francuzami. Zanim dojdzie do setek krwawych bitew, w których przelały się litry krwi obojga narodów, Nicholas stoczy walkę ze swoim sumieniem i strachem. Będąc naocznym świadkiem próby gwałtu usłyszał głos Boga mówiący "Tylko ocal ta dziewczynę". Z furią rzucił się na gwałciciela, którym okazał się sir Martin, wysoko postawiony duchowny. Hook zawiódł Boga, nie udało mu się ocalić dziewczyny a sam za napaść na księdza musi uciekać z ojczyzny by uniknąć kary śmierci. Jest banitą, wyjętym spod prawa. Z pomocą przychodzi mu znajomy, składając propozycję, której Nick nie może odmówić. Dzięki swemu doskonałemu panowaniu nad łukiem, zostaje zaciągnięty jako najemnik w wojnie domowej w Soissons we Francji. Ma jedno zadanie -zabijać.
Czy Nicholas przeżyje i powróci do swej ojczyzny? I po której stronie stanie w jednej z największych bitew średniowiecza , która rozegrała się między Anglikami i Francuzami pod Azincourt (1415)? I wreszcie komu "Pieśń łuków" przepowie klęskę?

Gdyby zapytać jakiegokolwiek Francuza o Azincourt, z marszu wymieni datę tej bitwy. Znana jest tak, jak w Polsce Bitwa pod Grunwaldem. Cornwell podjął się próby barwnego i intrygującego opisu jednej z największych potyczek XV wieku. I robi to w swoim stylu, czyli po mistrzowsku. Jeżeli ktoś czytał i zachwycił się "Zimowym Monarchą" to i "Pieśń Łuków" go nie zawiedzie.
Autor z wyczuciem i precyzją dawkuje nam emocje, przeplatając je realistycznymi opisami średniowiecznej rzeczywistości. Gdy opisuje sposób w jaki Angielscy wojownicy torturują francuskich żołnierzy, sami czujemy ciarki na plecach. W książce aż roi się od malowniczych opisów ówczesnych obyczajów czy tajników ówczesnej beletrystyki. Wszystko to podane jest jednak w "smaczny" i przystępny sposób. Książka umili czas nie tylko miłośnikom historii ale również fanom dobrej książki przygodowej. "Pieśń łuków" w niczym nie przypomina bowiem suchej relacji historycznej, choć większość wydarzeń i postaci w niej zawartych jest autentyczna.

Cornwell, oczami walecznego młodzieńca pozwala nam jakby "na żywo" uczestniczyć w opisywanych wydarzeniach. Na końcu książki znajdziemy krótką notkę historyczną, która pozwoli dociekliwym, w nieco bardziej akademicki sposób spojrzeć na wydarzenia z którymi przed chwilą się zetknął.
  
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa Esprit i portalu Sztukater. Dziękuję!

 ###
Przeceniłam swoje możliwości.  Czasu na czytanie jak na lekarstwo...  priorytet mają egzemplarze recenzenckie. Z braku czasu nie mogłam sobie pozwolić na napisanie recenzji Zimowego monarchy, nadmienię jedynie, że spotkanie z Cornwellem było dla mnie absolutną rewelacją. Jestem w trakcie drugiego tomu i zachwyt mi nie minął. Marzy mi się jednak przerywnik, jakieś czytadło stricte kobiece, na które nie mogę sobie teraz pozwolić. Jeszcze dwa tygodnie, wdech...wydech... uff 

piątek, 20 maja 2011

STOSownie do okazji


Z uśmiechem na ustach chwalę się moimi nowymi zdobyczami.
Stos inny niż wszystkie, tym razem zakupiłam… tylko jedną książkę (1 ! no coś niebywałego) - tym samym złamałam swoje postanowienie,  kiedy to miałam kupić książkę dopiero po 10 przeczytanych własnych. Ale to była mega promocja, więc się nie powinno liczyć ;)
Egzemplarze recenzenckie? Tak jest kilka. 
Ale w głównej mierze są to prezenty od bliskich mi osób, część planowana (jaką książkę chcesz dostać?) a część zupełnie niespodziewana, z tych cieszę się najbardziej! 

Stos pierwszy, od góry
w tle ulubione, konwalie majowe :)

1. Lato w Jagódce - K. Michalak, już się chwaliłam, rozczuliłam i dziękowałam, teraz prezentuję owe cudo w s(t)osie własnym :)
2. Termin - S. Kernick 
3. Mila księżycowego światła - D. Lehane
4. Władca ocean park - S. L. Carter
Zdobycze z drugiej a właściwie z trzeciej ręki. A. zapewne tu zajrzysz, więc jeszcze raz Ci dziękuje.
Termin już przeczytałam i... nie zrecenzowałam. Przepraszam Was, ostatnie tygodnie mam wyjęte z życia, jeszcze trzy  i odzyskam wewnętrzny spokój ducha i... wolny czas :)
W mojej opinii Termin otrzymał 4.0 dobry thriller. Minusem z pewnością była nieomylność bohaterów. Lubię zawiłą fabułę i tropy prowadzące donikąd. Tu mi troszkę tego zabrakło ale ogólnie książkę czytało się dobrze. Porównywalny do cobenowskich thrillerów.
5. Japońska parasolka - R. Manicka, prezent urodzinowy od siostry. Matka ryżu tej samej autorki była rewelacyjna liczę, że z Japońską parasolką będzie podobnie :)
6. Jeździec miedziany - P. Simons  urodzinowy prezent od naszej Izy. Kochana dziękuję! :*
A z Jeźdźcem to było tak. Obydwie miałyśmy tę cześć pożyczoną, po jej przeczytaniu zakupiłyśmy kolejne  części. I taka sama sytuacja, stały sobie dwa tomy, 2 i 3  bo wiadomo, na 1 już przeczytany trochę szkoda pieniążków.  I podarowałyśmy sobie nawzajem ową jedynkę. Jestem happy! Tej trylogii to chyba Wam (kto ma ten wie) najbardziej zazdrościłam :)))


7. Rajska pokusa - H. Graham, egzemplarz darowany (Sztukater.pl) już zrecenzowany
8. Pierwsza wyprawa Nepal - K.Choszcz, urodzinowy prezent, już przeczytany i zrecenzowany :)



Stos drugi, tym razem od dołu:

9. Dalej w drogę - T. Chudecki, egzemplarz recenzyjny od portalu Sztukater.pl. Bardzo lubię przewodniki i wszelakiej maści literaturę podróżniczą. Wstępnie go przejrzałam i... sama nie wiem, co o nim myśleć. Będę go czytać na dniach więc wtedy podzielę się moimi spostrzeżeniami i uwagami.
10. Dom w Riverton - K. Morton, z wymiany na LC
11. Musiałam odejść J. Sasson - od wydawnictwa Znak, opowiem Wam o tym.
Do wielu z Was zgłosiło się owe wydawnictwo. Byłam  szczęśliwa, zauważona i doceniona :)  Wypełniłam ankietę zgłosiłam chęć przeczytania i... nic... Wszyscy dostali swoje egzemplarze, ja nie. Drugi miesiąc wybrałam "Musiałam odejść" wszyscy dostali.. ja nie. Okazało się, że moje zgłoszenia lądują w skrzynkach ze spamem, miła Pani Alicja po miesiącu wyszukała moje wiadomości i wreszcie mam !:)  I bardzo się cieszę, od początku chciałam ją przeczytać :)
11. Cujo- S. King własny zakup, za, uwaga 14.90 w Matrasie! Mało nóg nie połamałam, była, jedna jedyna :) za 14.90 jest też Szkieletowa załoga a za 9.90 Pokochała Toma Gordona (niestety nie było) Uściski dla Izy, która podszepnęła mi o tej promocji. 
12. Pierwszy śnieg - J. Nesbo, dostałam ją w listopadzie ale dopiero teraz do mnie trafiła :)
według rekomendacji biblioNETKI spodoba mi się na 69 %, a ja czuję, że na 100%
I pytanie dla tych, którzy czytali: to 7 tom w cyklu Harry Hole. Dużo stracę jeśli zacznę od niego?
13. Na krańcach miasta - M.Sakey - prezent
14. Miasteczko Cold Spring Harbor - R. Yates - prezent
15. Most - G. Mak, egzemplarz od Sztukater.pl, już przeczytany recenzja się pisze i książka zmieni właściciela
16. Gnój - W. Kuczok, z autografem od Izy. Yyyyy tzn. książka jest od Izy, autograf jest od autora (prawdopodobnie nie mogę się rozczytać ) ;) Taka była miła, miała dwa egzemplarze tej książki jedną sie podzieliła, autograf wzięła i mam :) Jutro chyba stanę na rzęsach ale pokażę Ci Rz-ów od jak najlepszej strony ;))



Pisałam, i pisałam i pisałam...

Skończyłam :)

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu! :)))

środa, 18 maja 2011

Wywiadów nigdy dość

Jestem dumna, to mój pierwszy wywiad :) A właściwie to nasz, bo wspólnie z Varią i Viconią opracowałyśmy zestaw pytań. Dziewczyny już się zaangażowały,  ja ruszyłam wczoraj. Pierwsze kroki skierowałam do... Kasi Michalak. Z sentymentu, dzięki niej poznałyśmy sie z Izą, która notabene przyjedzie do mnie juz za 3 dni :) 
Wywiad przeprowadzony z myślą o Sztukaterze ale wiem, że wiele z Was bardzo lubi i ceni książki Kasi Michalak stąd umieszczam go i tu.
Autorce dziękuję za wywiad, Was zapraszam do czytania a sama zabieram sie za sprawy z cyklu "na wczoraj".

* Jak rodzą się pomysły na książki? Skąd czerpie Pani inspiracje?

Najczęściej ze snów. Niemal za każdym razem budzę się, cała podekscytowana, mając w głowie gotową opowieść: bohaterów, zalążek fabuły, tytuł… Wystarczy przysiąść i spisać opowieść… Tak powstała „Gra o Ferrin”, „Poczekajka”, „Rok w Poziomce”, „Lato w Jagódce”, Sklepiki, zaś całkiem niedawno wyśnił mi się „Wiśniowy dworek”, którym od razu wzbudziłam zainteresowanie Wydawcy.

* Którą pozycję ze swojego dorobku literackiego najchętniej widziałaby Pani na dużym ekranie? Dlaczego właśnie tę?

Marzyłam o ekranizacji „Poczekajki”, jest taka… plastyczna, tak pięknie można by tę opowieść z jej kolorytem przenieść na ekran, ma tak sympatycznych, charakternych bihaterów, a zoo… Bardzo chciałabym, by sfilmowano moje przygody, oczywiście w wykonaniu Patrycji. Ujrzeć siebie sprzed nastu lat, powrócić na chwilę do tego magicznego miejsca – to byłoby niesamowite przeżycie.
Równie silnym sentymentem darzę Kroniki Ferrinu. Pisząc tę mroczną baśń widziałam każdą scenę, przeżywałam przygody głównej bohaterki jak swoje własne. Bardzo chciałabym zobaczyć i tę powieść na dużym ekranie. Jest niesamowicie emocjonująca, ma wspaniałych bohaterów, z których niektórzy – jak Amre - przeszli wśród moich Czytelniczek do legendy. Ujrzeć „na żywo” Amrego, Anaelę, czy Sellinarisa… Tak, to by było coś!

* Proszę podać 3 tytuły ulubionych książek. Odegrały w Pani życiu ważną rolę? Darzy je Pani sentymentem? Proszę zdradzić szczegóły.

„Wychowałam się” na „Ani z Zielonego Wzgórza. Ponieważ jestem z wyglądu podobna do tytułowej bohaterki, wyobraźnię też miałam nieokiełznaną, silnie utożsamiałam się z Anią, co dawało mi wiarę, że i ja, kiedyś, spotkam mojego Gilberta i zamieszkam w pięknym domku na wzgórzu.
Drugą powieścią, z której bohaterką mam wiele wspólnego, jest „Przeminęło z wiatrem”. Nie chodzi mi oczywiście o urodę, a o charakter. Jestem tak samo uparta, jak Scarlet, mam taką samą siłę wewnętrzną, która pomogła mi przetrwać kilka życiowych kataklizmów. Trzecią cechą jest miłość do ziemi i silna potrzeba przynależności do swego miejsca na ziemi. Bez domu czuję się niekompletna i najszczęśliwsza jestem w swoich czterech oswojonych ścianach.
Trzecią powieścią jest „Król szczurów” nieodżałowanego Clavella. Pamiętam, jak – lata temu – urzekł mnie piękny język, jakim została ona napisana. Tak jak „Cień wiatru” Zafona, tak powieści Clavella są dla mnie absolutnym wzorem literatury zwanej piękną.

* Którego z pisarzy (polskich i zagranicznych) darzy Pani największym autorytetem?

Z autorytetami ci u mnie kiepsko, bo ostatnio niepokorna jestem i słucham tylko siebie, ale największym szacunkiem darzę troje pisarzy:
Katarzynę Grocholę, za to, że przetarła nam polskim pisarkom, drogę na księgarnianie półki – gdyby nie pani Katarzyna, nadal zalewałby nas amerykański chłam;
Carlosa Ruiza Zafona za „Cień wiatru”, który jest dla mnie niedoścignionym wzorem wspaniałej, najwspanialszej książki oraz… Stephena Kinga za warsztat i wyobraźnię. Dzięki radom w „Podręczniku rzemieślnika” jego autorstwa zaistniałam jako pisarka (wykreślając 90% zaimków!).

* Gdyby nie była Pani pisarką to... no właśnie, kim chciała Pani zostać?

Miałam od dzieciństwa dwie pasje: książki i zwierzaki. Pierwszą realizowałam od najmłodszych lat, pisując „powieści”, którymi zaczytywała się cała klasa, drugą zrealizowałam, kończąc studia weterynaryjne i podejmując pracę w zawodzie lekarza. Kocham obydwa zawody, bo miłość do zwierząt mi nie przeszła, do książek tym bardziej nie. Gdybym myślała o czymś jeszcze… byłaby to produkcja filmowa. Bardzo chciałabym zrealizować moje marzenia o ekranizacji którejś z książek.

Z racji tego, że nasz portal to nie tylko książki, mamy jeszcze kilka pytań odnośnie innych zainteresowań

* Jaki jest Pani ulubiony film? Dlaczego właśnie ten?

Ukochaną książką mego autorstwa jest „Gra o Ferrin” – powieść fantasy, nie zdziwi więc chyba Czytelniczki, że ukochanym filmem jest „Władca Pierścieni” P. Jacksona. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że P. Jackson niebywałą wiarą w swoje marzenia i uporem w ich realizacji, zupełnie bez znaczącego dorobku, z nikogo, przynajmniej nikogo, o kim słyszałby świat stał się kimś, kto przeszedł do legendy. To, ile razy odesłano go z kwitkiem, gdy chodził od wytwórni do wytwórni błagając niemal by mu zaufano i powierzono ekranizację „Władcy”, a potem poświęcenie, bezgraniczne oddanie się temu projektowi, co zaowocowało filmem wszech czasów mnie, wcale niezłą drimerkę, rzuca na kolana. Film, zrealizowany przepięknie i z dbałością o najdrobniejsze szczegóły, również.

* A seriale? Lubi je Pani oglądać? Jeśli tak, to jaki jest Pani zdaniem najlepszy, oraz który z emitowanych obecnie zasługuje na uwagę.

Nie mam, przepraszam: do niedawna nie miałam telewizora w domu, gdy kupiłam, stał pół roku w składziku. Teraz mam TV i 865 programów, a oglądam… jeden. Seriale, które chcę obejrzeć, kupuję więc na płytach dvd (oryginalnych, nie pirackich, bo będąc autorką, szanuję prawa autorskie). Z zagranicznych seriali obejrzałam z ogromnym upodobaniem dwa: „Dr House” oraz „Lost” (przedwczoraj kupiłam ostatni sezon i już nie mogę się doczekać na jego kolej). Z polskich zaś z dużą przyjemnością oglądam „Rozlewisko”. Wiem, że wielbicielki powieści pani Kalicińskiej wieszają psy na tym serialu, mi się on – mówię zupełnie szczerze –bardzo podoba. Mazurskie, przepiękne, niepowtarzalne krajobrazy, świetna gra aktorów, szczególnie drugoplanowych, ciekawy scenariusz… Naprawdę miło mi się go ogląda, a czynię to co wieczór, po jednym odcinku, nim zasiądę do pisania własnej powieści.

* Jaki gatunek muzyki jest Pani najbliższy? Proszę podzielić się z nami swoimi ulubionymi wykonawcami.

Lubię… zastanowiłam się. Może nie tyle na tym, co lubię, ale dlaczego to. Uwielbiam Piotra Czajkowskiego – wychowałam się na jego muzyce, biegając do Teatru Wielkiego; bardzo lubię Enyę i nieco mocniejsze Within Temptation. Pokochałam metalowy zespół Sabaton, za ich (bardzo dobre zresztą) utwory sławiące polskich bohaterów. Oprócz tego Ennio Morricone i miłość z lat młodzieńczych (proszę się nie śmiać!) Modern Talking.

* Domyślamy się, że największą pasję stanowi pisanie. A poza nim? Ma Pani inne hobby?

Mam w sobie coś z architekta, czy konstruktora, bo lubię aranżować wnętrza i ogrody. Tak samo godzinami mogę dłubać okładkę do książki, jak również montować, niemal klatka po klatce teledysk, czy trailer. Moja drobiazgowość w tych dwóch dziedzinach doprowadza współpracowników do szału, bo ileż można rzeźbić jedną okładkę, czy montować 3 minutowy filmik, ale… cóż, jestem perfekcjonistką, na dodatek nawiedzoną, więc oni cierpią w milczeniu, a ja… rzeźbię.

* Największe marzenie? Już zrealizowane? Czy może jeszcze przed Panią?

Są dwa wielkie marzenia, jedno bardzo prawdopodobne, drugie nieco mniej. To pierwsze to dworek, który chciałabym odnaleźć i wyremontować, ocalić od zagłady (a potem będę w nim żyła długo i szczęśliwie), drugim jest oczywiście ekranizacja którejś z powieści.

* Pani motto życiowe?

Za Zbigniewem Herbertem: „Bądź wierna. Idź.”

* Chciałaby Pani coś jeszcze powiedzieć naszym czytelnikom?

Marzenia naprawdę się spełniają. Trzeba tylko wiedzieć, czego się pragnie i uwierzyć w siebie. Reszta to kwestia czasu…


P.S. Dziewczyny miałyście rację pisząc że autorka jest miłą i życzliwą osobą. Oczywiście nie wątpiłam, ale wczoraj miałam przyjemność przekonać się o tym  na własne "oczy" :)   Potwierdzam :)
Opracowany życiorys Kasi Michalak z niniejszym wywiadem zamieszczony został na portalu Sztukater.pl

:)

niedziela, 15 maja 2011

Kinga Choszcz - Pierwsza wyprawa Nepal

autor: Kinga Choszcz
tytuł: Pierwsza wyprawa Nepal
wydawnictwo: Bernardinum
rok wydania: 2011
ilość stron: 224
ocena: 5.5 / 6

Od dawien dawna interesowała mnie kultura dalekiego wschodu. Przejawem fascynacji było poszukiwanie lektur z tego tematu, zagłębianie się w tajniki kuchni i poznawanie dalekowschodnich religii jak hinduizm, buddyzm i sikhizm.
Gdy w nowościach wydawniczych wypatrzyłam ”Pierwszą wyprawę Nepal”, z miejsca zapałałam chęcią pożądania – posiadania i przeczytania.
I tak naprawdę tytuł był sprawą drugorzędną, to nazwisko autorki grało kluczową rolę. Z Kingą Choszcz po raz pierwszy spotkałam się za sprawą książki „Moja Afryka”, pełną pasji, cennych informacji ale i smutku. Bo Kindze nie dane było ukończyć swej podróży marzeń i wrócić do domu. Zachorowała na malarię mózgową i zmarła w Afryce w 2006 roku.

„Pierwsza wyprawa Nepal” to zapiski blisko 8 miesięcznej podróży Kingi do krajów bliskiego wschodu na przełomie 1995 i `96 roku. Tak, to są zapiski i tak należy je traktować. Wtedy jeszcze Kinga nie przypuszczała, że zostaną wydane w formie książki. Pisała pamiętnik – dla siebie, dla bliskich, dla utrwalenia wspomnień. Powieść została wydana po śmierci autorki, w niezmienionej formie, w takiej jaką po sobie zostawiła.

Kinga Choszcz wyruszyła w październiku 1995 roku w swą pierwszą „poważną wyprawę”.  Z Polski poprzez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię do Turcji – stopem, autami osobowymi, tirami, z kierowcami różnych narodowości. Dalej autobusem do Iranu, samolotem do Pakistanu i wreszcie pociągiem – do Indii. Tu zaczyna się prawdziwa, trwająca kilka miesięcy przygoda, którą poznamy z kart książki. Kinga była indywidualistką. Nie interesowały ją wielkie miasta i słynne, tłumnie oblegane zabytki. Wybrała coś cenniejszego, bliskość prostych ludzi. Gościnność z jaką się spotykała pozwoliła jej uczestniczyć w ich życiu rodzinnym, wnikliwie poznawać kulturę i zwyczaje panujące w odległych zakątkach Azji.

Niesamowite z jaką naturalnością Kinga wtopiła się w zupełnie obcą kulturę dalekiego wschodu. Przywdziewała bogato zdobione sari, pomagała przygotowywać tradycyjne posiłki i spożywała je jak wszyscy, ręką siedząc po turecku na podłodze. Zdobywała himalajskie szczyty, zwiedzała wysoko położone górskie świątynie, uczestniczyła w barwnych festiwalach, obrzędach weselnych i licznych świętach. Piła sok prosto z kokosa, jeździła na wielbłądzie, zobaczyła i doświadczyła więcej aniżeli przeciętny turysta.

Sięgnijcie po „Pierwszą wyprawę Nepal” i przenieście się w inny, nieopisany w przewodnikach świat wszędobylskich małp, świętych krów i niestety świat biedy i ubóstwa. Przeczytajcie, wrota orientu stoją otworem.
Uwielbiam książki z serii „Poznaj Świat”. Pięknie wydane, bogato ilustrowane stanowią idealny prezent dla miłośników podróży, żądnych poznania nowych kultur i smaków.
„Pierwsza wyprawa Nepal” to trzecia i ostatnia książki Kingi Choszcz, zdecydowanie warta przeczytania. Polecam gorąco.


piątek, 6 maja 2011

Heather Graham - Rajska pokusa

autor: Heather Graham
tytuł: Rajska Pokusa
wydawnictwo: G + J Gruner+Jahr
rok wydania: 2011
ilość stron: 304
ocena: 4 / 6


Niedawno skończyłam romans. Krótki acz intensywny. Opowiem Wam o nim.

Blair Morgan blisko trzydziestoletnia, bogata córeczka wpływowego tatusia mogłaby wieść beztroskie, dostatnie życie. Na szczęście była inna. Poza materialną wartością pieniądza i własnym czubkiem nosa dostrzegała coś istotniejszego, tragedię innych ludzi. Zamiast pławić się w luksusach wyjeżdża do Ameryki Środkowej, do spustoszonego wojną kraju, by tam, w ramach organizacji Hunger Crew nieść pomoc potrzebującym. Dni mijają na rozdzielaniu posiłków, szczepieniu dzieci i innych obowiązkach, które pozwalają jej zapomnieć o niedawno przeżytej tragedii.
Jeszcze do niedawna Blair wiodła szczęśliwe życie, była żoną senatora Raya Teile`a a ich małżeństwo w świecie politycznym stawiano za wzór do naśladowania. I nagle szczęście prysło niczym banka mydlana. Śmiertelnie postrzelony przez snajpera Ray zmarł na oczach ukochanej żony.

Blair nie rozpamiętywała już przeszłości a mijający czas zaleczył rany. W Ameryce Środkowej pracowała w zgranym zespole a pomagając innym czuła się potrzebna. Pewnego dnia do grona pracowników dołączyło dwóch mężczyzn. Kobieta od razu zwróciła uwagę na jednego z nich, Craiga Taylora. Przystojny, inteligentny, pomocny i życzliwy, słowem ideał. I choć Blair z początku była uprzedzona, zachowywała dystans i rezerwę, tak z czasem zupełnie straciła głowę dla Taylora. Mężczyzna choć powinien, nie mógł się jej oprzeć. Tych dwoje przyciągała ku sobie niewytłumaczalna siła a uczucie, które między nimi wybuchło mogło opleść kochanków szczęściem i radością. 

Od początku jednak czytelnicy wiedzą, że spotkanie tych dwojga nie było dziełem przypadku, a skrzętnie zaplanowanym zleceniem. Craig Taylor otrzymał instrukcje pilnowania i ochrony bogatej córki wpływowego ojca. Kolejny rozkaz nie pozostawiał złudzeń „Zabierz ją stamtąd”.
 I może wszystko potoczyłoby się pomyślnie, gdyby Blair nie poznała prawdy. Zdradzona, poruszona i wściekła nie zamierzała się poddać. Taylorowi nie pozostało nic innego, musiał uciszyć swą ukochaną…

Tak w skrócie przedstawia się fabuła „Rajskiej pokusy”. Nie ukrywam, upłynęło sporo czasu od mojego ostatniego romansu, poniekąd obawiałam się tego spotkania. Na szczęście niepotrzebnie. Książka nie nudziła, czytało się ją naprawdę dobrze, aczkolwiek bez wypieków na twarzy. Tło sensacyjne było trafnym wyborem, skutecznie skupiło moją uwagę. W myślach próbowałam rozwikłać zagadkę, snułam zakończenie i trochę zawiodłam się na łatwości rozwiązanej historii. Co mi się bardzo podobało? Przytyki i uszczypliwości jakie Blair i Clair serwowali sobie nawzajem. Pełne ironii, okraszone ciętym humorem wywołały niejeden uśmiech na mej twarzy.

„Rajska pokusa” może i jest romansem ale nie takim schematycznym typowym harlequinem czy scenariuszem do wenezuelskiej telenoweli. Komu mogę polecić? Z pewnością fanom romansów. Komu jeszcze? Wszystkim, którzy lubią błyskotliwe i zabawne dialogi.

 Egzemplarz recenzencki otrzymałam od księgarni Matras i portalu Sztukater. Dziękuję!



czwartek, 5 maja 2011

birthday book

Urodziny. Chyba dobrnęłam do tego wieku, że wolałabym o nich nie pamiętać ;)
I pewnie nie napisałabym ani słowa gdy nie...., no muszę bo się uduszę!
Dostałam książkę.
Lato w Jagódce.
Z autografem
Prosto z Jagódki, od autorki. Od Kasi Michalak.



Widzę, że moje drogie koleżanki również dostały ów miły prezent.
A do mnie książka trafiła... wprost w same urodziny.
Popłakałam się ze wzruszenia...
Pani Kasiu jeśli tu Pani zabłądzi i to przeczyta... z całego serca dziękuję!
To takie.... aj słów mi brak.
Wprost nie posiadam się ze szczęścia. I nie wiem co napisać. Taka sławna autorka, wysłała mnie, szaremu czytelnikowi książkę. Wierzycie? Ja też nie. Ale zamykam oczy, otwieram a książka nadal przede mną leży :)
I wiem też, że Iza maczała w tym palce :) Napisała, że odwiedzi mnie autorka... wpadłam w popłoch, nawet ciasto chciałam piec :)
Z Izą policzę się osobiście, jeszcze w maju ;)
Pani Kasi raz jeszcze ślicznie dziękuję i mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się złożyć osobiste podziękowania :))

A Jagódka uroczyście zostanie czytana wraz z pierwszym dniem lata (o ile wytrzymam do tego czasu :) )