autor: Jaume Sanllorente
tytuł: Uśmiechy Bombaju. Podróż do Indii zmieniła moje życie
wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania: 2010
ilość stron: 192
ocena: 5.5 / 6
Kiedy po przeczytaniu Trzech
filiżanek herbaty, urzeczona altruizmem Grega Mortensona wobec pakistańskich
dzieci, pełna ufności przetrząsałam czeluści internetu poszukując kolejnych
informacji o jego dobroczynnej organizacji. Moją dociekliwość „nagrodzono”
rozczarowaniem kiedy na jaw wyszły prawdziwe zamiary Mortensona, który pod
przykrywką bezinteresownej pomocy nabijał dolarami własne kieszenie. Choć
rozżalona nie straciłam wiary w ludzi ale też nie mogłam wyzbyć się sceptycyzmu
wobec podobnych publikacji.
„Uśmiechy Bombaju” nie były
mi obce. Przychylne recenzje nie dawały powodów do niepokoju, płynące słowa
zachęty stopniowo przełamały barierę niechęci i przesądziły o kupnie książki.
Wrażenia z lektury? Otóż znów się rozczarowałam – ale tym razem w bardzo
pozytywny sposób.
Autorem tej tryskającej dobrocią
książeczki jest Jaume Sanllorente człowiek o wielkim sercu, który porzucił swe
dotychczasowe, poukładane, wygodne życie by nieść pomoc najuboższym dzieciom z
kasty niedotykalnych. Jego historia zaczęła się całkiem niepozornie. Pochodzący
z Barcelony i pracujący jako dziennikarz Jaume postanowił wykorzystać swój
urlop i wybrać się w podróż do któregoś z zakątków świata. Jego plany nie były
ściśle sprecyzowane, z pomocą pracowników biura podróży udało mu się dokonać
wyboru – Indie. Co ciekawe, autor nie mami nas złudnymi opowiastkami o
indyjskich marzeniach. Przeciwnie! Odważnie przytoczył wątpliwości, które nim wtedy
targały; wszędobylski brud i ubóstwo nie gwarantowały atrakcyjnie spędzonego
czasu. Czas spędzony w Dehli, Agrze i Nepalu choć podróżniczo niestracony nie
zapowiadał życiowych zmian. O dziwo mężczyzna po powrocie do Barcelony nie mógł
znaleźć sobie miejsca, Indie nie zachwyciły go ale też nie dawały o sobie
zapomnieć. Nie minęło kilka miesięcy a Jaume zdecydował się na kolejną podróż,
tym razem do Bombaju nie przypuszczając, że to miasto nada jego życiu nowy
wymiar…
Bombaj, który zszokował
autora, przeraził i mnie. Miasto widziane oczami Sanllorente nie zostawiło złudzeń.
Czyhająca na każdym kroku namacalna bieda i nieodzowne ubóstwo chwytały za
gardło. Słowa nie oddadzą bezmiaru cierpienia, którego doświadczają biedni,
zwłaszcza najmłodsi. Bose, brudne, zawszone i dla wzbudzenia większej litości okaleczone
- żebrzące o jałmużnę, lub o zgrozo sprzedane do domów publicznych kilkuletnie
dzieci uzewnętrzniały okrucieństwo i piekło tego świata.
Jaume Sanllorente nie chcąc
pozostać ślepym i obojętnym wobec krzywd i gehenny bombajskich sierot, postanowił
ofiarować im coś niezwykle cennego – bezinteresowną pomoc i bezgraniczną miłość.
Porzucił swe dostatnie życie, przeprowadził się do Bombaju i w 2004 roku
założył pozarządową organizację „Uśmiechy Bombaju”. Nie było lekko. Z jednej
strony głusi urzędnicy rzucali mu kłody pod nogi, z drugiej bogaci biznesmeni
zamykali drzwi przed nosem odmawiając finansowej pomocy. Jaume ani na chwilę
nie stracił wiary w powodzenie misji. Wreszcie jego starania przyniosły owoce. Przy
pomocy inwestorów udało mu się zbudować nowoczesną szkołę i sieć stu
przedszkoli zapewniając dzieciom nie tylko dostęp do nauki ale i pełne
wyżywienie. Długa lista osiągnięć wydłuża się z każdą pomocą i dobrym gestem ludzi
z całego świata.
Jaume Sanllorente jest namacalnym
dowodem na to, że bezinteresowna pomoc odkrywa w nas pokłady dobra, wszak "szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli".
Strona organizacji „Uśmiechy
Bombaju”
https://www.sonrisasdebombay.org/
Głos ludzki nigdy nie dotrze tak daleko jak słaby i bezdźwięczny głos sumienia [Gandhi]
Szczerze polecam „Uśmiechy
Bombaju” i przypominam, że w księgarni Weltbild nadal można je nabyć w
promocyjnej cenie 11,90 –> KLIK
Takie książki potrafią wstrząsnąć człowiekiem i dać mu do myślenia. Są potrzebne.
OdpowiedzUsuńJak się okazuje są jeszcze na świecie dobrzy, niosący bezinteresowną pomoc innym ludzie. Aż chce się czytać takie historie, mimo opisu szokującego Bombaju, panującej biedy i cierpienia najmłodszych, ale o tym też trzeba wiedzieć.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale lubię od czasu do czasu poczytać o kulturze Indyjskiej, więc z czystej ciekawości także chciałbym poznać i powyższą pozycje.
OdpowiedzUsuńAkurat mam składać zamówienie na stronie Weltbildu i po Twojej recenzji myślę, że dorzucę jeszcze jedną książeczkę do koszyka, szczególnie że jest w promocji ;)
OdpowiedzUsuńchętnie bym przeczytała, już sama okładka robi MEGA pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, kompletnie się nie spodziewałam, że ta książka będzie tak dobra. Jak na razie czytałam jedną książkę o Bombaju, z literatury faktu ("Ślicznotka" S. Faleiro) i bardzo mi się ona podobała.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam, wspomniałaś o niej jakiś czas temu przy okazji wpisu o Weltbildowych promocjach i postanowiłem zamówić :) Widzę, że bardzo dobrze zrobiłem. Na pewno niebawem się za nią zabiore.
OdpowiedzUsuńTym, co robiło na mnie największe wrażenie przy czytaniu "Uśmiechów Bombaju", było właśnie osobiste, bezinteresowne zaangażowanie się Sanllorente w pomoc dzieciakom. Dobrze jest wiedzieć, że są tacy ludzie, którzy nie tylko przejmują się losem innych, ale potrafią poświęcić się pomaganiu im, nie oczekując w zamian materialnych korzyści.
OdpowiedzUsuńJa też przetrząsałam trochę internet po skończeniu książki i wszystko wskazywało na to, że fundacja jest bardzo w porządku.
Ale muszę przyznać, że gdy na "Reporterskim okiem" zobaczyłam Twój wstęp, to w pierwszym momencie zmartwiłam się, że znalazłaś jakieś informacje podważające czystość intencji autora.