autor: Alessandro D'Avenia
tytuł: Biała jak mleko czerwona jak krew
wydawnictwo: Znak
rok wydania: 2011
ilość stron: 310
ocena: 5 / 6
Są książki, które
choć ich nie czytałeś, tkwią głęboko w zakamarkach pamięci. W księgarni czy
bibliotece to właśnie ta, nie inna okładka przykuwa Twą uwagę. Przywołujesz
myślami pochlebne opinie recenzentów i utwierdzając się w przekonaniu o słuszności
wyboru zabierasz ją z półki.
Ja
właśnie tak miałam z powieścią włoskiego autora Alessandra D'Avenia - „Biała
jak mleko czerwona jak krew”, bestsellerem okrzykniętym współczesnym Love
Story. Mnie na początku, zapewne bardziej niż treść interesował aspekt
fenomenu tej książki. Czy rzeczywiście powieść jest tak dobra jak o niej piszą
czy przeciwnie - przereklamowana i rozdmuchana po literackim świecie? Po
lekturze mogę z czystym sumieniem dorzucić cegiełkę pochlebnych słów pod jej adresem.
Głównym
bohaterem powieści jest szesnastoletni Leo, typowy nastolatek z typowymi dla
młodzieńczego wieku problemami. Nie znosi szkoły –
największego zła tego świata, nauczycieli, którzy się na niego uwzięli a czasem
i rodziców, zwłaszcza kiedy czepiają się i gderają. Jest jednak coś, przy czym
wszystko schodzi na drugi plan, blednie i rozpływa się w nicości – to uczucie
jakim chłopak bezgranicznie darzy o rok starszą koleżankę ze szkoły – Beatrice.
Pierwsza, młodzieńcza miłość jest życiowym napędem Leo, uskrzydla go i unosi w
sferze marzeń.
„Gdyby była filmem, byłaby gatunkiem jakiego jeszcze nie wymyślono. Gdyby była zapachem, byłaby piaskiem o poranku, gdy plaża jest sama z morzem. Kolor? Beatrice to czerwień. Tak jak czerwona jest miłość”.
Jedyną komplikacją tej
historii jest fakt, że Beatrice jak na razie nie ma pojęcia o uczuciu jakim
darzy ją Leo. Chłopak dopiero zbiera w sobie odwagę na wyznanie miłości
a w tym czasie zwierza się ze swych uniesień swej powierniczce i najlepszej
przyjaciółce – Silvi. I kiedy zdawać by się, że Leo stoi na progu szczęścia,
nogi podcina mu wiadomość: Beatrice jest śmiertelnie chora…
Alessandro D'Avenia zaskoczył
mnie swą nietypową powieścią. Ukrywając pióro za oczyma nastolatka autor wiedzie
nas krętymi ścieżkami po utartych drogach życia. Miłość, ból, rozpacz, euforia,
strata, przyjaźń i śmierć tak realne przenikają się wzajemnie uruchamiając w
czytelniku paletę ukrytych emocji. Gdyby „Biała jak mleko czerwona jak krew”
ukazała się 13 lat temu, w milczeniu podałabym ją koleżance ze szkolnej ławy,
która straciła brata w tragicznym wypadku. Bo pisana przez Leo jakby w formie pamiętnika
powieść nie upływa jedynie na biernym czytaniu lecz zmusza nas do chwil pełnych
refleksji nad przemijaniem, ulotnością szczęścia i potęgą miłości zebranych i
opakowanych w pudełko zwane życiem.
Bardzo chcę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńDziekuję za odwiedziny, jestem wdzięczna za sugestię.Każda rada jest dla mnie cenna. Pozdrawiam
Akurat wczoraj wypożyczyłam ją z biblioteki ;)
OdpowiedzUsuńzachęcająca recenzja
OdpowiedzUsuńchętnie sięgnęłabym po tę książkę
pozdrawiam
Świetna książka. Miło ją wspominam:))
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać i uważam, że ten jej fenomen jest trochę na wyrost. Ale tylko trochę ;))
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńCzytałam i miło ją wspominam. Myślałam o niej dość długo i chociaż czas od Love Story minął baardzo dawno temu, to jednak jednak jest w tej książce siła prawdziwej pierwszej miłosci
OdpowiedzUsuńprzeczytam na pewno, muszę się przekonać czy ten szum wokół niej jest rzeczywiście coś wart :)
OdpowiedzUsuńDużo słyszałam o tym dziele i po Twojej recenzji widzę, że warto je przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńJejku! Przypomniałaś mi o niej!
OdpowiedzUsuńJa ją mam już zarezerwowaną w ramach wymiany książkowej :) Także niedługo będę miała okazję ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńJuż zakupiłam niedawno tę książkę i zamierzam w wolnej chwili ją poczytać.
OdpowiedzUsuń