autor: Ryszard Rychlicki
tytuł: Wysprzątane miejsca
wydawnictwo: Papierowy Motyl
rok wydania: 2011
ilość stron: 166
ocena: 2 / 6
Każdy czytelnik ma wobec
książki pewne wymagania. W zależności od gatunku jej lektura ma trzymać w napięciu,
bawić, bądź wzruszać a czas z nią spędzony powinien należeć do udanych i
przyjemnych. Co zatem gdy nie sprawdza się żadne z powyższych? Więcej, dana
pozycja nudzi, nuży i usypia do tego stopnia, że ma się ochotę cisnąć nią w
kąt?
W mojej opinii takie właśnie
były „Wysprzątane miejsca”. Krótki zarys treści był zapowiedzią ciekawej lektury,
tym większe było więc moje rozczarowanie gdy zamiast interesującej fabuły otrzymałam
mętny zlepek zdań i stron.
„Wysprzątane miejsca”
przytaczają historię pewnego mężczyzny mieszkającego na stałe we Francji, w
Lyonie. Kiedy jego szef postanowił otworzyć w Warszawie filię swojej firmy nasz
bohater został zobligowany do wyjazdu, w stolicy Polski miał przygotować biuro
i pozyskać nowych kontrahentów. Przyjazd po latach do dawnej ojczyzny stał się
okazją do odwiedzenia starych przyjaciół, jeszcze z czasów dzieciństwa. Niestety
szkolni koledzy ciągle byli nieuchwytni, czas upływał więc mężczyźnie na
drobiazgowych oględzinach hotelu i zacieśnianiu
stosunków z recepcjonistką…
Niewielka objętościowo bo
mająca raptem 166 stron książka przesiąknięta jest skrupulatnymi detalami. Sam zajmujący
bez mała połowę stron książki opis wyglądu hotelu, szczegółowy i wnikliwy do
przesady przyprawiał o irytację. Gdyby ktoś zapytał mnie o wrażenia z lektury,
bez zająknięcia opisałabym ów hotel, od wykładzin, fakturę tapet poprzez
miejsca odpadającego tynku po zepsutą spłuczkę włącznie. Wygląd hotelu, jego
mankamenty i atuty to temat przewodni książki. Wprawdzie hotelarstwo nie jest mi
obcą dziedziną ale zaserwowany tutaj natłok poglądów i ocen co do jakości
obsługi i wyposażenia był dość męczący.
Drugą rzeczą, skutecznie
odsuwającą mnie od książki były wszędobylskie „spolszczenia”. I tu pytanie
retoryczne „co autor miał na myśli”? Kompletnie nie zrozumiałam zamysłu pana
Rychlickiego i jego trików nadawania obcojęzycznym słowom polskie odpowiedniki.
Picca hat, koka-kola, tiszirt, lancz, notebuk to tylko kilka z „kwiatków” z niezrozumiałą
dla mnie intencją. To samo tyczy się kaleczenia języka francuskiego. Nazwy ulic
(„ri Amedi Bąriet”) dialogi pisane fonetycznie („bą kuraż”, „że truv sa wremą ęteresą”) w moim odczuciu były kiepską
formą żartu. Nie wiem, może coś mi umknęło, może nie zrozumiałam aluzji, dopóki
jednak nikt nie wyprowadzi mnie z błędu, jak dla mnie „Wysprzątane miejsca” są sans rime ni raison.
Będąc szczerą, ostatnią tak
słabą wg mnie pozycję czytałam z 200 książek temu. Umyślnie jednak nie odradzam lektury.
Wierzę, że każda książka ma swoich zwolenników. Chętnie poznam opinię innych
czytelników, być może czyjaś recenzja pozwoli spojrzeć na „Wysprzątane miejsca”
bardziej łaskawym okiem?
P.S. Jeszcze przed
przystąpieniem do lektury poszukiwałam informacji o tej książce. Na
portalach natrafiłam na opinię tylko jednego użytkownika, który
bardzo zachwalał niniejszą pozycję. Gdy skończyłam czytać „Wysprzątane miejsca”
raz jeszcze postanowiłam przeczytać tę zgoła odmienną opinię. Jakież
było moje zdziwienie, gdy odkryłam, że ktoś zadał sobie wiele trudu, zarejestrował
się specjalnie by dodać tylko tę jedną jedyną opinię… Moja będzie druga, dla
równowagi.
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od serwisu nakanapie.pl. Dziękuję!
Będę omijać szerokim łukiem. :) mi się ostatnio aż dwie takie nieudane książki trafiły. Zapraszam na candy.
OdpowiedzUsuńHehehe przyznaję uśmiałam się czytając tą recenzję, bo ta książka naprawdę brzmi tragicznie!:P A przytaczane przez Ciebie spolszczenia, lub te francuskie zdania pisane po polsku to jakieś nieporozumienie... Ty się namęczyłaś, a ja miałam ubaw:D
OdpowiedzUsuńOjj, szkoda że taka niska ocena. Ale dzięki za cynk. Będę omijać tę książkę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Świetna recenzja! Muszę się przyznać, że nie raz wybuchnęłam śmiechem w czasie jej czytania. Bardzo zgrabnie podzieliłaś się swoimi odczuciami, a co najważniejsze nie w formie obraźliwej, a takiej trochę z przymrużeniem oka, dowcipnej. Co do książki, to jeżeli bym po nią sięgnęła to tylko po to, by wyłapać z niej 'smaczki', o których wspominasz.
OdpowiedzUsuńJeśli faktycznie Pani zależy na poznaniu opinii innych recenzentów to zapraszam na http://ryszardrychlicki.art.pl gdzie znajdują się linki do kilku, zgoła odmiennych odczytań :)
OdpowiedzUsuńBędę omijać tę książkę z daleka. Brawa dla Ciebie, że bez wahania wytknęłaś wszystkie błędy, bo wiem, że niektórzy obawiają się otwarcie krytykować polskich autorów. Widzę też, że prawdopodobnie sam autor postanowił bronić swojego dzieła, dobrze, że w sposób kulturalny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam autorze,
OdpowiedzUsuńJeszcze wczoraj głośno zastanawiałam się jak szybko zawita Pan w me skromne progi. Dziękuję za odnośnik do strony autorskiej. Recenzję N.H. Miałam okazję czytać na portalach (notabene P.S. Odnosi się właśnie do niej). Pozostałe dwie owszem, przeczytałam, jednak nie zmieniły mego poglądu. Ubolewam, ale ja ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że tkwię w wyimaginowanym świecie.
Chciałam natomiast podziękować za kulturalny oddźwięk. To ważne i niestety często pomijane przez autorów w starciu z mniej przychylną opinią czytelnika.
No cóż, ciekaw jestem wszystkich opinii czytelników i nie widzę powodu, by irytować się słabą notą. Tym bardziej, że, jak na razie, jest Pani w mniejszości :)
OdpowiedzUsuńJedyne, co mnie nieco jednak zdziwiło w recenzji - to zupełny brak wspomnienia O CZYM ta książka jest. Streszczenie to nie wszystko - szczególnie w powieści, której fabuła jest dość szczątkowa i podporządkowana przemyśleniom bohatera.
Rozumiem jednak, że jak nie wciąga, to nie wciąga - i trudno dostrzec pewne niuanse nie będąc zainteresowanym lekturą.
Wytknięte błędy (pisownia francuskich słów i rozbudowane opisy hotelu) - błędami nie są bo wynikają za założenia artystycznego tej powieści. Nie chcę zanudzać jakimi :)
Natomiast co do pierwszej uwagi - nie jest to powieść rozrywkowa, która ma trzymać w napięciu, bawić i pozwalać zabić czas. Jej celem jest stawianie pytań, nie udzielanie odpowiedzi. Rozumiem więc, że trafiła Pani po prostu na rodzaj książki, którego nie lubi i trudno mi się dziwić takiej opinii.
Ależ się rozgadałem :) Pozdrawiam
Bardzo odważna i szczera recenzja a to się ceni, bo każdy z nas jest inny i nie zawsze, to co u jednego czytelnika zachwyci w danej książce u drugiego może być na odwrót.
OdpowiedzUsuńBrawa również dla autora, który w sposób taktowny przyjął ,,gorzką pigułkę''. Niewielu jest takich pisarzy, potrafiących znieść krytykę a przecież i ona jest wpisana w nasze życie także.
Myślę,że na książkę trzeba mieć odpowiedni czas i nastrój. Jednego dnia coś nas bawi, a drugiego zupełnie nudzi i jest niezrozumiałe. Widocznie ta książka nie była przeznaczona dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńLubię czasem przeczytać nieprzychylne recenzje, przynajmniej widać, iż są szczere.
Miłego dnia :)
Podziwiam się za bardzo szczerą i przede wszystkim odważną recenzję! Pokazałaś się od najlepszej strony jako Bloger ;D Podziwiam również autora, który przyjął krytykę, nie odpowiadając na nią złośliwie, czy agresywnie jak to się czasem zdarza. Co do samej książki myślę, że na jej lekturę potrzebny byłby mi odpowiedni nastrój ;)
OdpowiedzUsuńLudzie mają różne gusta. To co innym się podoba, drugim już mniej. Dla przykładu, książka, która dla mnie jest gniotem, którą nie oceniam najlepiej, zostaje przez innych wychwalana i ma same bardzo dobre oceny. No ale cóż, każdy ma prawo do własnej oceny.
OdpowiedzUsuńCo do zarejestrowania, to jest to patent stary i bardzo dobrze znany. Wychwalanie danego przedmiotu, aby zachęcić do jego zakupu innych. Często to zjawisko można spotkać na przeróżnych forach.
Co do książki, to po nią nie sięgnę. Nie moje klimaty, wolę sięgnąć po coś, co mnie powali.
Podoba mi się ta recenzja. Jest konkretna. Chyba napisałaś prawdę, autor tego „arcydzieła” nie zaprzeczył faktom. Czytając podane przykłady spolszczeń, roześmiałem się na głos. Pewnie biedak chciał błysnąć oryginalnością.
OdpowiedzUsuńSama fabuła też wygląda cieniutko. Powoływanie się na dobre opinie nie przekonuje. Zadowolony czytelnik to jakiś kumpel pana Rychlickiego, prosta sprawa.
Na pewno nie sięgnę po takiego gniota i dziwię się, że ktoś to wydał.
Ha, wszyscy krytykujący ksiązkę odnoszą się do recenzji, nikt nie pezyznał się, że ją czytał i potwierdza opinię recenzentki lub nie - więc dyskusja bezcelowa...zachęcam do lektury i wyrobienia samemu swojego zdania
OdpowiedzUsuń(i dla jasności nie jestem eutorem, ani jego znajomą)
Ha! Anonimowa osobo... stoisz po drugiej stronie barykady, namawiasz do lektury ale sama nie pokusisz się o choćby jedno zdanie tytułem zachęty. Bo miewam, że czytałaś "Wysprzątane miejsca"... ?
OdpowiedzUsuńWysprzątane miejsca nigdy nie będą do końca wysprzątane, jeśli dywan będzie brudny. Autorowi więc radzę "zamówić" pranie dywanów. Wrocław pozdrawia czytelników ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis. Będę na pewno tu częściej.
OdpowiedzUsuń