autor: Swietłana Aleksijewicz
tytuł: Czarnobylska modlitwa. Kronika
przyszłości
wydawnictwo: Czarne
rok wydania:
2012
ilość stron:
288
ocena: 6/6
Nie
umiem czytać książek Swietłany Aleksijewicz. Nie umiem też o nich pisać. Za wiele
emocji, za dużo łez, których nijak nie umiem opanować… Myślałam, że „Wojna nie
ma w sobie nic z kobiety” wydobyła ze mnie wszystkie pokłady wzruszeń. Jakaż
byłam naiwna…
„Czarnobylska
modlitwa. Kronika przyszłości” to reporterski ukłon skierowany w stronę Białorusinów.
Bo choć to w Czarnobylu na Ukrainie wybuchł reaktor jądrowy, a Białoruś nie
posiada nawet ani jednej elektrowni atomowej, skutki nuklearnej katastrofy tragicznie
ją dotknęły.
Od
paru dni próbuję ubrać w słowa treść „Czarnobylskiej modlitwy”. Nie umiem, nie
jestem w stanie i chyba nie mam takiego prawa. Bo i jak ująć w kilku zdaniach cierpienie
konających, ból rodziców, którzy musieli zmierzyć się ze śmiercią swoich dzieci?
Na
początku ludzie nie rozumieli. Nie wierzyli. Bo i czego się bać? Promieniowanie?
A co to takiego? Przecież nic się nie zmieniło. Jak to wszystko skażone? I
plony i mleko krów i całe domy? Jak żyć kiedy trzeba pogrzebać ziemię w ziemi,
spakować cały dorobek i opuścić skażoną strefę?
„Czarnobylską
modlitwę” czytałam przez cały kwartał. Nie byłam w stanie sięgać po nią
częściej, nieraz wystarczył fragment, bym zalała się łzami, cisnęła książkę w
kąt i pobiegła do łóżeczka sprawdzić czy pod kocykiem jest na pewno wszystko w
porządku.
To
nie jest książka o Czarnobylu, ale o ludziach, którzy Czarnobyl przeżyli. O wysiedleniu,
ewakuacji i tęsknocie za własną ziemią, o bólu matek, które urodziły zdeformowane
lub martwe dzieci, o strachu i o życiu naznaczonym niewidzialną śmiercią. Swietłana
Aleksijewicz słucha tych, którzy przeżyli. Nie zadaje pytań, nie ponagla, nie
dopytuje. Czeka aż w potoku słów popłyną strzępki wspomnień i przywołają obraz
osobistej czarnobylskiej tragedii.
Do
takich książek nie chce się wracać. Takich książek również nigdy się nie
zapomina. Jak dla mnie Swietłana Aleksijewicz jest mistrzem gatunku, a każdy
jej reportaż literacką perełką.
20
marca ukaże się kolejna książka autorki – „Ostatni świadkowie. Utwory solowe na
głos dziecięcy”. O wojnie widzianej oczami dziecka.
Przeczytam
na pewno, choć nieprędko to nastąpi…
Przymierzam się do jej reportaży, ale zwlekam właśnie powodu tego bólu i cierpienia, które wylewają się z każdej kartki. Powinno się wiedzieć o takich rzeczach, ale człowiek czasem chce uciec od tego okrucieństwa. Podobnie czułam się po wizycie w Auschwitz. Długo nie mogłam dojść do siebie, ale uważam, że każdy powinien chociaż raz w życiu tam pojechać.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie znam żadnej książki Swietłany Aleksijewicz, ale widzę, że trzeba koniecznie nadrobić braki w tej kwestii, ponieważ autorka w swoich reportażach zawiera bardzo kontrowersyjne tematy. Będę ją miała na uwadze w takim razie.
OdpowiedzUsuńO tej książce czytałam u giffi, już wtedy zapragnęłam ją przeczytać, i mimo że boje się tego co w niej spotkam, to jednak zaryzykuję, tym bardziej że pamiętam panikę jaka zapanowała w naszym kraju po wybuchu reaktora, byłam wtedy dzieciakiem, ale mocne wspomnienia z tego czasu zostały.
OdpowiedzUsuńCzy to nie jest przypadkiem nowe wydanie "Krzyku Czarnobyla"? Kilka lat temu czytałam "Krzyk" i byłam pod wrażeniem. Fascynująca opowieść o ludzkim nieszczęściu.
OdpowiedzUsuńKsiążki Swietłany Aleksijewicz są ... ciężkie? Chyba tak można je nazwać. Po każdej trzeba zrobić sobie sporą przerwę. To coś, jak filmy Seidla. Lepiej nie przedawkować.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach już od jakiegoś czasu. Nie stronię od ciężkich, trudnych tematów poruszanych w literaturze, szczerze, to wolę przeczytać coś, co mną wstrząśnie (oczywiście nie codziennie), niż kolejną 'letnią', nijaką książkę, o której za chwilę zapomnę.
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam, głównie to chyba dlatego, że reportaże wydawane przez wydawnictwo Czarne są bardzo, ale to bardzo dobre. Jestem w trakcie czytania reportaży Włodzimierza Nowaka i jestem niezwykle nimi poruszona.
OdpowiedzUsuńlubię książki, które wzbudzają emocje i nie pozwalają o sobie zapomnieć, mam nadzieję, że niedługo uda mi się zapoznać z tą historią, bo widzę, że warto
OdpowiedzUsuń