środa, 15 lutego 2012

Krzysztof Bielecki - Defekt pamięci


autor: Krzysztof Bielecki
tytuł: Defekt pamięci
wydawnictwo: Nakład własny autora
rok wydania: 2012
ilość stron: 154
ocena 5 / 6


Wyobraź sobie, że możesz być odpowiedzialny za kataklizmy i klęski żywiołowe. Że przyczyniłeś się do serii wypadków i awarii, że jesteś winny zawalenia się mostu, pożaru księgarni, ba! zniknięcia jednego z kolorów. A wszystko dlatego, że nie wykonałeś zadania, nie wyrobiłeś dziennej normy… pisania.

Właśnie w takiej paradoksalnej sytuacji znalazł się Kool Autobee. Próbując zrozumieć przyczynę zdarzeń należy cofnąć się w czasie, do lat szkolnych kiedy to nasz bohater został zmuszony do napisania krótkiego opowiadania. Pisanie wypracowań było jego traumą, Kool znienawidził więc nauczycielkę i do reszty słowo pisane. Minęły lata a tu dziwnym trafem podczas porządków w piwnicy Autobee natknął się na pożółkłą i zapomnianą już kartkę, na której widniało tylko jedno zdanie: „Musisz napisać dwie strony tekstu”. Nie myślcie sobie, że Kool ochoczo zabrał się do pisania, co to, to nie. Przeciwnie, ani myślał zaprzątać sobie głowy jakimś durnym opowiadaniem. Ale minął dzień, drugi i trzeci a media nie przestawały trąbić o czarnej serii wypadków. Z witryn kiosków spoglądały poprzez nagłówki gazet kolejne tragedie i wreszcie Autobee poczuł, że owe nieszczęścia dzieją się przez niego. Może z ciekawości a może i z poczucia winy Kool zdecydował się na coś, co z racjonalnego punktu widzenia pozbawione było sensu. Z piwnicy odkopał zapomnianą maszynę do pisania i wykrzesał z siebie potok myśli, słów i zdań na dwie strony maszynopisu. Możecie się domyślić, co wówczas się stało…
 
„Defekt pamięci” Krzysztofa Bieleckiego okazał się książką… dziwną ale w pozytywnym oddźwięku tego słowa. Jak daleko sięgam pamięcią wstecz, jestem pewna, nigdy nie czytałam podobnej pozycji. Autor stworzył paradoksalny historię o Piszących, Motywatorach, człowieku zjadającym skręty i z czarnoksiężnikiem w tle.
Czytelniku, przecierasz oczy ze zdumienia? Nie martw się, robiłam tak samo. Ale uwierz, ta dziwna historyjka rodem science – fiction, specyficzna i nietuzinkowa jest świetna w czytaniu. Gdyby ktoś wcześniej próbował zachęcić mnie do tej książki przytaczając jej treść, machnęłabym ręką dodając „nie moja bajka”. A tu proszę, nie dość, że okazało się, że lubię takie bajki to jeszcze w starciu z „Defektem pamięci” wyszłam usatysfakcjonowana, pełna podziwu i w szoku. 

Że satysfakcja – to wiadomo. Podziw zaś kieruję w stronę autora. Trzeba mieć nie lada fantazję, twórczą wyobraźnię by stworzyć absorbującą czytelnika historię zgoła odmienną od zalegających na wydawniczym rynku pozycji. A szok? Podczas lektury myślałam, że pomieszanie z poplątaniem zostawi trwały uraz na mej psychice. Tym bardziej cieszę się z zaserwowanego przez autora, notabene efektownego zakończenia.  
„Defekt pamięci” polecam wszystkim, którzy mają ochotę odejść od utartych treści i rutynowych schematów i przeczytać coś innego, może i dziwnego ale na pewno wartego uwagi.  


„Każda książka żyje tyle razy, ile razy została przeczytana”
 Mielibyście ochotę przeczytać "Defekt pamięci"?


5 komentarzy:

  1. Zaciekawiłaś mnie :D nawet bardzo ;) Chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się jej troszeczkę obawiam i mam mieszane uczucia.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nieźle mnie zaintrygowałaś. Książkę mam w kolejce... muszę się szybko uwinąć z planowanymi żeby się jak najszybciej za nia zabrać. Ale już tytuł i opis, mają coś niesamowicie intrygującego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę mnie ciekawi ta książka, a trochę odpycha. Obawiam się, że nie przypadnie mi do gustu właśnie przez swoją dziwność, ale zapowiada się na oryginalną historię, więc mnie kusi. Nie wiem jak rozstrzygnę ten dylemat :P

    OdpowiedzUsuń
  5. W weekend się za nią zabieram więc spojrzałam tylko na ocenę. Wysoka ;) Coś czuję, że mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń