tytuł: Tektonika uczuć
wydawnictwo: Znak
rok wydania: 2008
ilość stron: 232
ocena: 4.5 / 6
Do lektur Erica- Emmanuela Schmitta podchodzę ostrożnie, z dystansem. Wciąż pozostaję pod urokiem „Oskara i Pani Róży” nie zapominam jednak o słabszych utworach.
Tektonika uczuć poniekąd mnie zaskoczyła. Spodziewając się prozy otrzymałam utwór dramatyczny, liczyłam na miłość dostałam bliżej niezidentyfikowane uczucie.
Dziwna była ta miłość Diane i Richarda. Kochają się tak, że tchu brak. Diane chcąc usłyszeć od Richarda deklarację dozgonnej miłości postanawia go podejść i oświadcza, że jest nim znudzona. O dziwo, ku jej zdziwieniu kochanek przytakuje i przyznaje, że on sam nie jest pewny swych uczuć. Chwilę później zgodnie stwierdzają, że są sobą zmęczeni, choć w skrytości ducha nadal nie mogą bez siebie żyć. Rozstają się, mimo, że żadne z nich tego nie chce. Wielka miłość miała przerodzić się w dozgonną przyjaźń a przeistoczyła w nienawiść.
Rozbita Diane knuje intrygę angażując Rodicę i Elinę, do niedawna prostytutki, które w zamian za dach nad głową i okazaną pomoc pragną się zrewanżować. Diane przedstawia im swoją wersję zdarzeń, ze śmiertelnie chorym Richardem w roli głównej i z nią jako troskliwą i oddaną, pragnącą dla swego przyjaciela odrobiny szczęścia w tych ostatnich chwilach życia.
Elina pełna współczucia godzi się grać rolę zauroczonej i zakochanej w Richardzie. Trzymająca rękę na pulsie i pociągająca za sznurki Diane jeszcze nie wie, że sprawy wymkną się spod kontroli i przybiorą zupełnie inny obrót.
Zadziwiające, jak ta niewielka objętościowo książeczka nasączona jest tyloma emocjami. Tu miłość miesza się z nienawiścią, żal z rozpaczą, zazdrość z tęsknotą.
Z ogromną przyjemnością obejrzałabym ową sztukę na deskach teatru.
„Tektonikę uczuć” czytało mi się dobrze, jednak bez większych rewelacji. Nie przeniosłam jej treści na życie osobiste, nie doszukałam drugiego dna i ukrytego przesłania. I trochę nie rozumiem tych podchodów, drobnych kłamstw i gry w imię…? No właśnie w imię czego? Bo przecież nie miłości…Chociaż? …
In the name of love
What more in the name of love
Dziś tak odebrałam tę książkę. Jak ją odbiorę za miesiąc, rok, dekadę? Sama jestem ciekawa.
Przy wczorajszej lekturze towarzyszyła mi paczka chusteczek higienicznych i … gorączka. Może za bardzo skupiłam się na katarze i przez ten zatkany nos Schmitt nie mógł wniknąć w zakamarki mej duszy? A może…e
Tej książki jeszcze nie czytałem, ale jest na mojej liście. Przecież nie może być inaczej. Po lekturze "Szukając Noel" może być tylko lepiej...a ja kocham takie klimaty.
OdpowiedzUsuńKsiążka stoi na półce i czeka cierpliwie na swoją kolej:). Recenzja interesująca, więc będę musiała się zmobilizować i przeczytać tę lekturę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
czytałam ją w zbiorze i nawet mi się podobała, ale chyba też bez rewelacji :)
OdpowiedzUsuńi to na pewno nie w imię miłości...
mi tektonika bardzo przypadła do gustu :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam ale mam ochotę. Mnie też zauroczyła "Oskar i pani Róża", a zawiodła inna pozycja ;)
OdpowiedzUsuńZmobilizuje się kiedyś i uzupełnię swoje czytelnicze braki, poznając dzieła Schimtta :)
OdpowiedzUsuńSchmitt'a lubię i kilka jego książek mam już za sobą. Myślę, że i tej również nie przepuszczę ; )
OdpowiedzUsuńA propos oceny książki -to ostatnio mam z tym coraz większy problem. Zgadzam się, że odbiór danej lektury może być inny w zależności od czasu. Dlatego też, czasami zdarza mi się nie wystawiać ocen. Po "Tektonikę uczuć" chętnie sięgnę, choćby ze względu na jej złożoność.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tego autora. W ogóle jakaś pod tym względem zacofana jestem.
OdpowiedzUsuńokładka piękna
OdpowiedzUsuńi lubię tego autora, więc z chęcią przeczytam ;)
A mnie "Tektonika" rozbawiła i miałam wrażenie, że czytam scenariusz kolejnego odc. "Mody na sukces". Szczególnie przy momencie gdy matka Diane wyznaje, że też kocha Richarda. Nie jestem chyba fanką Schmitta, bo nie umiem jego książek traktować poważnie, szczególnie tych o miłości. "Oskar i pani Róża" było ok, ale cała reszta jakoś mi nie podchodzi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo chętnie przeczytam:) Ostatnio naszła mnie ogromna ochota na lekturę którejś z książek pana Schmitta, więc mam nadzieję, że niedługo uda mi się wprowadzić te myśli w życie;)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Tektonikę..." całkiem niedawno i muszę przyznać, ze odczucia miałam podobne do Twoich. Niby czytało się przyjemnie, ale nie uważam, żeby był to rewelacyjny utwór. Trochę rozproszyła mnie forma, bo brakowało mi narratora... "Tektonika..." świetnie nadawałaby się na deski teatru i również chętnie obejrzałabym ten spektakl. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O popatrz przypomniałaś mi o tym, że mam ją na swojej półce. Sama nie wiem, dlaczego jeszcze jej nie czytałam...
OdpowiedzUsuńNa deskach teatru widziałam "Małe zbrodnie małżeńskie" Shmitta. Ciekawy odbiór jego twórczości.
Pozdrawiam weekendowo:))
Mam ją na liście i na pewno przeczytam ^^
OdpowiedzUsuńDo Schmitta mam sentyment, zawsze mnie zaskakuje i na nowo czaruje :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Mi się spodoba, wiem to już teraz :)
OdpowiedzUsuńa na mnie wciąż ona czeka. spodobała mi jej nietypowa forma, ale jak będzie treścią i przekazem, wyjdzie dopiero gdy się za nią wezmę.
OdpowiedzUsuńnarazie czytałam tylko jedną książkę tego autora więc dopisuję Tektonikę do swojej listy
OdpowiedzUsuńPiotrze - w takim razie życzę przyjemnej lektury :)
OdpowiedzUsuńKasandro - mimo wszystko zachęcam do wciśnięcia Tektoniki w kolejkę czytelniczą :) Niewielka objętościowo - rozpracujesz ją w mig! :)
Izo - ba! bo my prawie mamy identyczny gust ;)
dm1994 - miło czytać! Cieszę się, że Tektonika została przez kogoś w pełni doceniona :)
Dario - o proszę! tym bardziej ciekawi mnie Twój odbiór Tektoniki :)
Dosiak - nie martw się, ja sama zapoznałam się z twórczością autora rok temu :) Cóż mogę polecić? Z pewnością Oskara i Panią Różę :)) Powodzenia!
Justyno - ja też sukcesywnie staram się czytać coś autorstwa Schmitta :) Pewnie niedługo znów po coś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńBellatriks - ja system oceniania prowadzę już przeszło 7 lat, żal mi z niego zrezygnować :) Choć czasem mam problem z oceną danej lektury to wierzę, że z upływem czasu owa ocena nieznacznie odbiegałaby od normy, dzieło rewelacyjne nie okazałoby się gniotem i odwrotnie :)
Przepowiednio - nawet nie wiesz ilu "znanych i czytanych" pisarzy mam jeszcze przd sobą :) Giffin, Murakami i wiele wiele innych... :)
Catherine - :))
Bigosowa - (swoją drogą interesujący nick, zrobiłam się głodna :))) A ja pomyślałam, że z Panią Pommeray nie wszystko jest w porządku ;) I podobnie, ja chyba nie umiem Schmitta czytać między wierszami...
MirandaKorner - Oskara, Oskara przeczytaj! :) rewelacyjny był :) no aż mam ochotę przeczytać go po raz trzeci :)
OdpowiedzUsuńLiliowa - miło czytać, że mamy podobny czytelniczy gust, i dobrze wiedzieć na przyszłość :)
gusiook - to zapewne przez objętość, umknęła wśród innych :)
Muszę baczniej śledzić repertuar mojego teatru, dawno mnie tam nie było, aż się prosi o zmianę :)
pandorcia - i ja z pewnością wrócę do Schmitta :)
mam nadzieję, że przeczytam coś równie rewelacyjnego jak Oskar :)
Mani- tak trzymać!! Kobieca intuicja przeważnie nas nie zawodzi ;)
Varia - z Twoim tempem czytania... pewnie mogę się spodziewać recenzji lada dzień ;)
Magdo - jeśli nie czytałaś Trucicielki to ją też mogę Ci polecić, bardzo dobry zbiór opowiadań :)
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za tak liczny odzew :) ;*